Powołując się na swoje źródła na Kremlu, Bloomberg poinformował, że Władimir Putin nie bierze pod uwagę scenariusza, w którym Rosja przegrywa wojnę, więc chce odzyskać osłabioną pozycję i przygotowuje się do nowej ofensywy. Rosyjski atak może nastąpić, jeszcze zanim do Ukrainy dotrą nowe dostawy czołgów, czyli jeszcze w lutym lub marcu.
Wiele wskazuje na to, że w związku z planami Putina, konflikt może przekształcić się w długotrwałą i wyniszczającą wojnę. Potwierdzają to nawet rosyjskie służby wywiadowcze. W ten sposób strona rosyjska chce skłonić władze Ukrainy do zgody na rozejm - oczywiście na ustalonych przez siebie warunkach, a nie tych stawianych przez Ukrainę i jej sojuszników, czyli do wycofania wszystkich rosyjskich wojsk, przywrócenia integralności terytorialnej i uwolnieniu wszystkich jeńców i deportowanych osób, o czym Putin nie chce słyszeć.
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, powołując się na amerykański Instytut Studiów nad Wojną, prawdopodobnym celem nowej rosyjskiej ofensywy jest obwód ługański, na co wskazuje przerzucanie do niego rosyjskich wojsk. Rosjanie mogą również atakować okolice Wuhłedaru w obwodzie donieckim. ISW powtarza też swoją wcześniejszą ocenę o małym prawdopodobieństwie ataku sił rosyjskich z terytorium Białorusi.
Straty Rosji w trwającym od blisko roku konflikcie są ogromne. To kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. Mimo to, agresor chce zwiększyć swoją armię o kolejne 350 tysięcy żołnierzy.