Władimir Putin przyznał się do zbrodni wojennych i jest z nich dumny. Rakiety spadły na 20 miast, zginęli cywile
Zmasowany atak rakietowy na Ukrainę oburzył cały cywilizowany świat. Wściekły Władimir Putin w okrutny i zupełnie bezsensowny z militarnego punktu widzenia sposób zemścił się za wysadzenie mostu na Krym i inne upokorzenia na polu bitwy. Zamiast w cele wojskowe, rosyjski dyktator uderzył w ulice pełne samochodów w godzinach szczytu, place zabaw, muzea i bloki mieszkalne. W 20 miastach zginęli zwyczajni cywile, nie żołnierze - w sumie naliczono póki co 19 ofiar, rannych zostało 89 osób. Uderzając w infrastrukturę, Putin pozbawił prądu i ciepła miliony ludzi. I przestał udawać, że wcale nie atakuje cywilów w wojnie na Ukrainie! Rosyjski dyktator nie owija już w bawełnę - i tym sposobem sam sobie podaje na tacy oskarżenie w razie ewentualnego procesu przed trybunałem karnym, argumentuje analityk Rusłan Lewijew z projektu rosyjskich opozycyjnych dziennikarzy Conflict Intelligence Team.
"To bardzo ważne, słowa o ataku na cele energetyczne są faktycznie przyznaniem się do zbrodni wojennej"
„Władimir Putin powiedział, że Rosja przeprowadziła zmasowany atak na obiekty energetyki, dowodzenia wojskowego i łączności Ukrainy na propozycję ministerstwa obrony i według planu sztabu generalnego. To bardzo ważne, słowa o ataku na cele energetyczne są faktycznie przyznaniem się do zbrodni wojennej. Atak na infrastrukturę energetyczną jest atakiem na infrastrukturę cywilną. Atak na obiekty energetyczne i pozbawienie elektryczności kilku obwodów nie wpłynie na sytuację wojskową, nie spowoduje, że 'posypie się' front czy poddadzą się ukraińscy żołnierze” – wyjaśnia Lewijew.„Dokonywanie bezprawnie i samowolnie poważnych zniszczeń i przywłaszczanie mienia, nieusprawiedliwione koniecznością wojskową” jest według prawa międzynarodowego zbrodnią wojenną.