Rosjanie rozkręcają pralki, żeby mieć z czego robić uzbrojenie na wojnę na Ukrainie? Brytyjski think tank ujawnia
Stan rosyjskiej armii jest fatalny i nie udało się tego ukryć nawet podczas parady - takie komentarze nie milkną po obchodach Dnia Zwycięstwa w Moskwie. Zaprezentowano tam dosłownie jeden czołg... W dodatku pochodzący czasów II wojny światowej. Teraz okazuje się, że w armii Władimira Putina z powodu wojny na Ukrainie i sankcji dzieje się naprawdę fatalnie, przynajmniej jeśli wierzyć doniesieniom Trevora Taylora z brytyjskiego think tanku Royal United Services Institute (RUSI). Cytowany przez portal Sky News analityk ujawnia, że do produkcji broni, przykładowo czołgów, Rosjanie muszą już używać komponentów z porozkręcanych pralek. Z powodu sankcji brakuje części dla przemysłu zbrojeniowego.
"Wiemy, że wyjmują czipy z pralek, by używać ich do produkcji broni"
"Jest wiele dowodów na to, że rosyjski przemysł, który w latach 90. uzyskał dostęp do zachodniej technologii, naprawdę cierpi z powodu sankcji. Wiemy, że wyjmują czipy z pralek, by używać ich do produkcji broni, a to świadczy o wielkich kłopotach" - powiedział Trevor Taylor. Obchody Dnia Zwycięstwa były wyjątkowo skromne, w wielu rosyjskich miastach po prostu je odwołano, uzasadniając to względami bezpieczeństwa po rzekomym ataku dronów na Kreml.