Włądimir Putin ostrzegł Macrona przed użyciem broni nuklearnej. Podał zaskakujący cel ataku jądrowego
Jakie miejsce stałoby się celem ataku jądrowego, gdyby Władimir Putin jednak się na niego zdecydował? Atomowe pogróżki były kierowane także do krajów Zachodu i to od pierwszego dnia wojny na Ukrainie. Jednak taki atak wiązałby się nieuchronnie z odpowiedzią. A co by się stało, gdyby bomba atomowa spadła na Ukrainę? Gdzie by uderzyła? Jak się okazuje, wcale niekoniecznie w Kijów. Według brytyjskich mediów rosyjski dyktator mógł wygadać się, gdzie rozważałby atak atomowy. Miało się to stać podczas rozmowy prezydenta Rosji z francuskim przywódcą Emmanuelem Macronem. Putin według "The Mail on Sunday" powiedział Macronowi, że Hiroszima i Nagasaki są dowodem, iż "nie trzeba atakować dużych miast, by wygrać". Bomby atomowe spadły na te średnie japońskie miasta 6 i 9 sierpnia 1945 roku, zginęło od 129 tys. do 226 tys. osób.
Bomba atomowa spadnie na wschodzie Ukrainy? "Taka była myśl przewodnia jego uwag"
"Macron był wyraźnie zaniepokojony. Brzmiało to jak bardzo poważna aluzja, że Putin może zdetonować taktyczną broń jądrową na wschodzie Ukrainy, pozostawiając Kijów nietkniętym. Taka była myśl przewodnia jego uwag" - komentuje sprawę cytowane przez "The Mail on Sunday" źródło i dodaje, że Rosjanie jak najbardziej rozważają opcję użycia taktycznej broni jądrowej. "Obaj prezydenci niewątpliwie dyskutowali o ryzyku użycia broni jądrowej. Putin chce dać do zrozumienia, że wszystkie opcje są na stole, zgodnie z rosyjską doktryną dotyczącą broni jądrowej" - ujawnia źródło brytyjskim dziennikarzom.