Zanim Władimir Putin (70 l.) mógł się w ogóle pojawić na uroczystościach w Wołgogradzie [w latach 1925-1961 Stalingrad - przyp. red.], miasto i jego przedstawiciele musieli zostać do tego skrupulatnie przygotowani. Jak informuje "The Moscow Times", przed wizytą dyktatora lokalne władze "przeprowadziły w ostatniej chwili naprawy mostu w Astrachaniu i pospiesznie przykryły źle utrzymane budynki w centrum miasta gigantycznymi markizami. Z ulic usunięto również bezpańskie zwierzęta, a lokalni mieszkańcy doświadczyli przerw w usługach telefonii komórkowej" - podaje portal. Z kolei gubernator obwodu wołgogradzkiego, Andriej Bocharow, od tygodnia nie był widziany publicznie, bo poddawał się kwarantannie.
Putin grozi Polsce bronią atomową?
Gdy w końcu Putin przybył do miasta, wygłosił w nim przemówienie, które wyraźnie miało wystraszyć cały Zachód. "Ci, którzy spodziewają się zwycięstwa na polu bitwy, najwyraźniej nie rozumieją, że współczesna wojna z Rosją będzie dla nich zupełnie inna. To nie my wysyłamy czołgi pod ich granice" – powiedział w emocjach. Miał na myśli pomoc wojskową, którą Ukrainie obiecały między innymi Niemcy, Stany Zjednoczone, a także Polska. "Ale my mamy sposób, aby zareagować i nie skończy się to tylko na użyciu pojazdów opancerzonych. Każdy powinien to zrozumieć" - groził. Czy to oznacza, że planuje użycie broni atomowej?
Mołdawia jak druga Ukraina?
Tymczasem z Rosji znów napłynęły groźby ataku na kolejne, konkretne państwo. Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych, w ostatnim wywiadzie emitowanym na kanale Rossija 24 stwierdził, że być może czas napaść na Mołdawię. "Mołdawia może stać się kolejną Ukrainą. Między innymi dlatego, że prezydent tego kraju został wybrany na urząd sposobami niedemokratycznymi" - powiedział. Dodał też, że problemem może być również chęć dołączenia Mołdawii do NATO.