Katastrofa samolotu, w której życie miał stracić Prigożyn [miał, bo teraz pojawiają się teorie, że jednak żyje i się ukrywa, a samolotem leciał jego sobowtór - przyp. red.], zdaniem komentatorów na całym świecie, nie była zwykłym wypadkiem. Biały Dom ma nawet w tej sprawie konkretne stanowisko. "Wszyscy wiedzą, że Kreml ma długą historię zabijania przeciwników politycznych i bardzo jasne jest, co tu się stało" - stwierdziła we wtorek, 29 sierpnia, rzeczniczka Białego Domu, Karine Jean-Pierre.
Putin zlikwiduje kolejnego "sojusznika"?
Teraz mówi się, że podobny los, co Prigożyna, może spotkać czeczeńskiego przywódcę Ramzana Kadyrowa. Tak przynajmniej twierdzi rosyjski opozycjonista, były poseł Dmitrij Gudkow (43 l.), który stanowczo sprzeciwia się wojnie na Ukrainie. Dla portalu Nexta powiedział, że jego zdaniem pozycja Kadyrowa jako "ogara Putina" może być zagrożona, a to dlatego, że Czeczen niejednokrotnie chwalił pracę szefa Grupy Wagnera i kilkakrotnie zarzucał rosyjskiej armii niekompetencję. "Jestem pewien, że będzie konflikt z Kadyrowem. Bo Kadyrow to jeden z największych przeciwników rosyjskiej państwowości. Ma własną, dobrze przygotowaną armię i ogromne wpływy poza aparatem bezpieczeństwa (...). Putin przestał pełnić rolę sędziego pomiędzy różnymi frakcjami Kremla. Dokładniej, nie radzi sobie już z tą rolą. Konflikty przenikają do świata zewnętrznego".
Kadyrow: Wykonam każdy rozkaz Putina
Tymczasem Kadyrow, niejako w odpowiedzi na te twierdzenia, pokazał na Telegramie zdjęcie z Putinem i poprzysiągł mu wierność. "Dzisiaj rozbawiły mnie refleksje niedokończonych politologów, którzy wróżą mi szybką śmierć. Nie znudzi mi się powtarzanie tego i powtórzę to jeszcze raz z dumą: jestem żołnierzem piechoty Naczelnego Wodza Rosji [pisownia oryginalna - przyp. red.] i nie należę do siebie. Należę do religii, Ojczyzny i jej interesów. I jestem gotowy wykonać każdy rozkaz Władimira Władimirowicza, nawet jeśli skutkiem będzie śmierć" - napisał. To wciąż nie wszystko. "Tak, mogę umrzeć nagle, gdy dowiem się, że jest ktoś bardziej oddany ode mnie kwestii szacunku dla naszego prezydenta, któremu zresztą zawdzięczam życie. I to nie raz, ale dwa razy".