Władimir Putin mówił o wygranej Trumpa. "Był ścigany ze wszystkich stron. Nie pozwalali mu się ruszyć. Nie wiem, co stanie się teraz"
Wbrew wcześniejszemu oświadczeniu rzecznika Kremla Władimir Putin jednak zdecydował się pogratulować Donaldowi Trumpowi zwycięstwa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Był to pierwszy publiczny komentarz rosyjskiego prezydenta dotyczący tych wyborów. Putin przemawiał podczas odbywającego się w Soczi spotkania Klubu Wałdajskiego, grupy politologów i specjalistów zajmujących się tematyką rosyjską. Co powiedział? Wygląda na to, że opinie, zgodnie z którymi Władimir Putin cieszy się z wygranej Trumpa, nie są przesadzone. "Chciałbym skorzystać z okazji i pogratulować (Trumpowi) wyboru na prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki" - mówił Putin. Rosyjski dyktator odniósł się nawet do nieudanego zamachu na Trumpa, wypowiadając niepokojące słowa. "Okazał się odważnym człowiekiem. (...) Zachował się moim zdaniem bardzo poprawnie, odważnie, jak na mężczyznę przystało".
"Nie pozwalali mu się ruszyć. Bał się zrobić krok w lewo, w prawo, powiedzieć dodatkowe słowo"
Jak dodał, podczas swojej poprzedniej kadencji w Białym Domu Trump "był ścigany ze wszystkich stron". "Nie pozwalali mu się ruszyć. Bał się zrobić krok w lewo, w prawo, powiedzieć dodatkowe słowo. Nie wiem, co stanie się teraz. (...) Dla niego to ostatnia kadencja" - stwierdził Putin. Zapewne miał na myśli po prostu to, że w USA nie można być prezydentem więcej niż dwa razy. Jak dodał, chciałby wznowić kontakty z zachodnimi politykami, choć teraz zazwyczaj nie kontaktują się z nim. "Cóż, jeśli nie chcą, to nie muszą. (...) Jeśli któryś z nich chce wznowić kontakty, nie mamy nic przeciwko temu. Proszę, wznówmy kontakty i prowadźmy dyskusje" - powiedział Putin i stwierdził, że na rozmowy z Trumpem jest już gotowy.
Tuż po ogłoszeniu zwycięstwa Trumpa, Kreml stwierdził, że nie będzie gratulacji dla Republikanina
Początkowo, tuż po ogłoszeniu zwycięstwa Trumpa, Kreml stwierdził, że nie będzie nawet gratulacji dla Republikanina. Zamiast standardowej grzecznościowej formułki z gratulacjami, na jaką zdobyli się m.in. Emmanuel Macron czy Wołodymyr Zełenski, Dmitrij Pieskow wygłosił zupełnie inne oświadczenie. Rzecznik Kremla ogłosił, że... żadnych gratulacji nie będzie. Tak to uzasadnił, cytowany przez CNN: „Nie zapominajmy, że mówimy o nieprzyjaznym kraju, który jest bezpośrednio i pośrednio zaangażowany w wojnę przeciwko naszemu państwu”. Jak dodał rzecznik, Rosja nie oceni ostatecznie sytuacji w Ameryce, póki nie zobaczy „konkretnych słów i działań”. „Wciąż jest trochę do zrobienia, biorąc pod uwagę, że obecny prezydent USA pozostanie na stanowisku przez prawie półtora miesiąca” - powiedział Pieskow, ale dodał, że "znaczące" są dla Kremla deklaracje Trumpa o „jego pragnieniu zakończenia polityki przedłużania starych wojen i rozpoczynania nowych”.