Dowódca Floty Czarnomorskiej Wiktor Sokołow zginął z powodu zdrady w szeregach armii? Ukraińscy partyzanci twierdzą, że płacą rosyjskim informatorom
Władimir Putin poniósł dotkliwe straty na Krymie z powodu zdrady własnych oficerów? Takie informacje opublikował Kyiv Post, powołując się na członków partyzanckiej antyputinowskiej organizacji ATESH, utworzonej przez Ukraińców i Tatarów na okupowanych przez armię rosyjską ziemiach. Oficerowie marynarki pomagają ukraińskim siłom, ponieważ są przeciwni wojnie na Ukrainie, a choć robią to za pieniądze, zapłata jest dla nich tylko dodatkową motywacją - twierdzą członkowie ATESH. To właśnie dzięki temu miał zostać przeprowadzony ostatni wielki atak na bazę dowódczą rosyjskiej marynarki w Sewastopolu, w wyniku którego zginął sam dowódca Floty Czarnomorskiej admirał Wiktor Sokołow. Informację o sukcesie na Krymie przekazały w poniedziałek 25 września Siły Operacji Specjalnych ukraińskiej armii. W uderzeniu na Sewastopol miało według tych doniesień zginąć 96 Rosjan, w tym 34 oficerów, także Sokołow. Zniszczony został również okręt desantowy Mińsk.
„Rosyjskie wojsko doskonale zdaje sobie sprawę z istnienia ruchu partyzanckiego"
„Same opóźnienia w wypłacie wynagrodzeń nie zmuszają wojskowych sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej do wystąpienia przeciwko władzom rosyjskim” - przekonują przedstawiciele ATESH. Według nich oficerowie są przekonanie, iż Putin „prowadzi zbrodniczą wojnę i musi ją zakończyć. Nagroda finansowa jedynie pomaga im w podjęciu decyzji o współpracy z ruchem ATESH, jest dodatkową zachętą”. Ile zarobili oficerowie, którzy zdradzili Putina? "Wystarczyło to na pokrycie ryzyka dla funkcjonariuszy i ich rodzin” - zdradzają partyzanci z Krymu. „Rosyjskie wojsko doskonale zdaje sobie sprawę z istnienia ruchu partyzanckiego i rzuciło wszystkie swoje siły i środki, aby go stłumić i zidentyfikować naszych agentów. Mamy uszy i oczy zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, więc jako pierwsi słyszymy i widzimy, co się tam dzieje” - przekonuje ATESH.