Tylko w ostatnich 30 latach zarejestrowano aż 80 przypadków w których pyły wulkaniczne doprowadziły do niebezpiecznych awarii samolotów. Dwa przypadki o mało nie zakończyły się katastrofami.
W roku 1982 Jumbojet w barwach British Airways leciał z Londynu do Auckland w Nowej Zelandii na wysokości 11 000 m. Dwa dni wcześniej doszło w Indonezji do wybuchu wulkanu Galunggang. W pewnym momencie silniki Jumbo przestały pracować. Na szczęście piloci nie ulegli panice, lecz starali się sprowadzać pozbawiony napędu samolot lotem ślizgowym w dół. Próby ponownego odpalenia silników dwukrotnie nie dały rezultatu. Dopiero na niskiej wysokości jeden z silników zapalił, a kiedy szybkość wzrosła udało się uruchomić także drugi. Samolot awaryjnie wylądował w Dżakarcie nad którą zapylenie było tak wielkie, że piloci nie widzieli pasów, posługiwali się wyłącznie aparaturą. Szyby samolotu zakleił wulkaniczny pył.
Przeczytaj koniecznie: Ruch lotniczy nad Polską zamknięty. Pył z wulkaniczny jest niebezpieczny (ZDJĘCIA)
Nie mniej dramatyczny przebieg miał w roku 1989 lot Boeinga 747 linii KLM do alaskańskiego Anchorage. Pył z oddalonego o 177 km wulkanu sprawił, że przez 5 minut powietrzny kolos z 231 pasażerami leciał w dół bez napędu. Zapalił jeden z silników, pilot boeinga zdołał usiąść w Anchorage.
Pył wulkaniczny groźny jest przede wszystkim dla precyzyjnych silników lotniczych. Ale nie tylko, równie groźny może okazać się dla pokładowych instalacji elektrycznych. Aerozol stworzony przez pył znakomicie przewodzi prąd co może być niebezpieczne także w przypadku wyładowań atmosferycznych.
Przeczytaj koniecznie: LOT odwołał wszystkie rejsy do soboty do szóstej rano
Ubezpieczyciele linii lotniczych twierdzą, że naprawy samolotów uszkodzonych przez wulkany kosztowały już przeszło 100 mln dolarów. Ale mniejsza o pieniądze, gorzej, że w grę wchodzi zagrożenie życia pasażerów.