Obecnie jest to jedyna rakieta zdolna, której pierwszy stopień może wylądować i być użyty ponownie. Rakiety, w tym i kosmiczne, nie są napędzane silnikami, których działanie jest obojętne dla środowiska naturalnego. Do napędzania najnowszej wersji SpaceX Falcon używa się mieszanki ciekłego tlenu i nafty rakietowej. Tlen potrzebny jest, by w próżni mogła spalać się mieszanka węglowodorów składająca się z atomów węgla i wodoru. Reagują one z nim, tworząc dwutlenek węgla, parę wodną i cząstki węgla lub sadzy, które są uwalniane z układu napędowego rakiety. Dwutlenek węgla (CO2) i para wodna (H2O), to silne gazy cieplarniane, a cząsteczki sadzy skutecznie pochłaniają promienie słoneczne. Do społu te wszystkie czynniki przyczyniają się do ocieplenia ziemskiej atmosfery. W środkowej i górnej części atmosfery mogą one utrzymywać się przez lata, w porównaniu z równoważnymi zanieczyszczeniami uwalnianymi na powierzchni Ziemi lub w jej pobliżu, które utrzymują się co najwyżej tygodniami!
„Wynika to z faktu, że istnieje mniej reakcji chemicznych lub zdarzeń pogodowych w celu wypłukania zanieczyszczeń ze środkowej i górnej warstwy” – tłumaczy specjalistka od geografii fizycznej prof. Eloise Marais z University College London – uczelni bardzo zaangażowanej w ochronę klimatu. „Rakietowe” CO2 i H2O to nie wszystko. Podczas startu rakiety powstają jeszcze tlenki azotu. Tak samo, gdy na Ziemię powracają elementy wielokrotnego użytku SpaceX Falcon. Kiedy cząsteczki tlenków azotu w chodzą w stratosferze (między 10 a 50 km od powierzchni Ziemi) przekształcają ozon w tlen. A warstwa ozonowa chroni planetę przez promieniowaniem UV.
Co prawda emisja CO2 wywołana startem rakiety to nic w porównaniu z globalną emisją tego gazu generowaną przez komunikację lotniczą, ale i emisja „rakietowego” dwutlenku węgla, w przeliczeniu na jednego pasażera, jest stukrotnie większa niż w przypadku pasażerskich lotów długodystansowych. Dla porównania: lotnictwo pasażerskie emituje 255 g CO2 na tzw. pasażerokilometr, samochody osobowe – 192 g. „Rakietowe" emisje sadzy są również znacznie mniejsze niż te produkowane przez lotnictwo, ale uwolnione do środkowej i górnej warstwy atmosfery powodują ocieplenie 500 razy większe niż na poziomach bliższych Ziemi, na których latają samoloty. Lotów rakiet z prywatnej spółki SpaceX (założonej przez najbogatszego obecnie człowieka na świecie – Elona Muska, tego o elektrycznych samochodów „Tesla”) będzie coraz więcej (w 2021 r. – 146 startów). Plany SpaceX są wręcz fantastyczne m.in. w grę wchodzi m.in. rozpoczęcie produkcji przemysłowej w kosmosie. Nie mówiąc już o upowszechnieniu turystyki kosmicznej (na razie jest to propozycja dla nielicznych, podobno za 50 mln USD od łebka)...
„Taki scenariusz znacząco zmieniłby klimat Ziemi i podważyłby nasz znaczący postęp w naprawie warstwy ozonowej. Przynajmniej pilnie potrzebne są badania, aby ocenić konsekwencje kwitnącej gospodarki na niskiej orbicie okołoziemskiej dla naszej planety” – zauważa prof. Marais. Zapewne trzeba będzie nieco poczekać, aż świat zajmie się wpływem lotów kosmicznych na globalne ocieplenie. Ma obecnie inne problemy na głowie.