Widoku rannych i martwych ludzi, z którymi odbywała zakończoną horrorem podróż marzeń nie zapomni do końca życia. Ewa Kramek ze Szczecina należy do tego grona szczęśliwców, którzy przeżyli potworne zderzenie na niemieckiej autostradzie.
Przeczytaj koniecznie: Niemka odpowie za nieumyślne zabójstwo? Śledztwo prokuratury
Kobieta z poważnie złamaną lewą rękę leży w szpitalu specjalistycznym szpitala wypadkowego w Berlinie. Pamięta dokładnie co działo się na pokładzie autobusu. Widziała też jak w pojazd uderza mercedes Niemki. Pracownica biura podróży nie wie jednak ile osób zginęło. Na szczęście przeżył też jej mąż – pilot wycieczki.
- Czuję się dobrze, dostaję leki przeciwbólowe. Ale pewnie dopiero gdy wyjdę ze szpitala i dowiem się, jaki był ogrom tragedii, będę się źle czuła psychicznie. Jeszcze nikt nie chce mi powiedzieć ile osób zginęło, ile jest rannych – czytamy w portalu gazeta.pl.
Ranna turystka mówi, że poszkodowani w wypadku mogli liczyć na wsparcie kierowców oraz tych, którym się nic nie stało. Prawie bez szwanku wyszły z masakry osoby, które siedziały z przodu autobusu. Nieliczni przyglądali się na zwłoki, które bezwładnie wystawały z okien.
- Kierowcy byli przytomni, mieli niewielkie obrażenia. Każdy starał się pomóc, staraliśmy się nawzajem uspokajać, że wszystko będzie dobrze, że żyjemy i zaraz nadejdzie pomoc – opowiada roztrzęsiona Ewa Kramek.
Pomoc przybyła kilkanaście minut po tym jak kierowcy zadzwonili po karetkę i policję. Pracownica biura podróży zdradza, że autobus cały czas jechał w umiarkowaną prędkością. Kierowcy zmieniali się co cztery godziny.
Patrz też: Kierowca rozbitego autokaru: Nigdy tego nie zapomnę
W szpitalu w Berlinie leży pięciu pacjentów z ciężkimi urazami, a dwóch z lżejszymi. Są to przede wszystkim złamania. Wszyscy ranni będą otoczeni także opieką psychologów. Poszkodowanymi pasażerami całą noc zajmowała się m.in. polska zakonnica – siostra Daniela.
Dopisz się do Księgi Kondolencyjnej dla rodzin ofiar tragedii: