Raport MAK: Gen. Błasik miał 0,6 promila alkoholu: „Jeśli nie wylądujemy on będzie się mnie czepiał”

2011-01-12 12:04

Szefowa MAK Tatiana Anodina ujawniła przyczyny katastrofy ustalone przez specjalistów MAK głos zabrał także Aleksiej Morozow, szef Komisji Technicznej MAK. Zaprezentowano film z REKONSTRUKCJI LOTU. Z ustaleń komitetu wynika, że gen. Andrzej Błasik, który we krwi miał 0,6 promila alkoholu, wywierał presję na załogę Tu-154M.

Prezentację raportu rozpoczęła Tatiana Anodina, szefowa MAK. Na konferencji prasowej zastrzegła, że nie było mowy, by na nią czy specjalistów z komitetu był wywierany nacisk polityczny czy administracyjny. - Bezprecedensowe było to, że strona rosyjska przekazała jeszcze przed zakończeniem śledztwa kopii z zapisów z czarnych skrzynek. Do zakończenia śledztwa polska strona otrzymała 60 tomów dokumentów, ponad 20 tys. stron - zaznaczała Anodina.

Przewodnicząca MAK wskazała główne przyczyny katastrofy Tu-154M:

- niepodjęcie przez załogę decyzji o odlocie na lotnisko zapasowe,

- obniżanie lotu mimo ostrzeżeń systemu TAWS,

- brak reakcji załogi na ostrzeżenia TAWS,

Oto dźwięk z ostatnich 25 sekund lotu tupolewa, sygnał audio odszumiony, z wzmocnionymi głosami:

- na załogę, a szczególnie na kpt. Protasiuka była wywierana silna presja. - Zgodnie z ekspertyzą psychologów obecność dowódcy wojsk lotniczych (gen. Andrzeja Błasika - red.) oznaczała presję na podjęcie decyzji o dalszym schodzeniu do lądowania i lądowaniu niezależnie od okoliczności. W krwi przełożonego pilotów znaleziono alkohol etylowy, 0,6 promila – stwierdziła Anodina,

- podczas długich rozmów z dyrektorem protokołu dyplomatycznego Mariuszem Kazaną kapitan samolotu mógł się spodziewać negatywnej reakcji prezydenta Lecha Kaczyńskiego w przypadku kiedy odlecą na inne lotnisko,

- niewystarczająco wyszkolona załoga,

- stan lotniska Siewiernyj i działania kontrolerów nie miały wpływu na katastrofę,

- bez uderzenia w brzozę samolot też spadłby na ziemię.

Rosjanie stwierdzili, że pracownicy lotniska Siewiernej i wieży kontrolnej nie byli odpowiedzialni za tragedię. Winę ponoszą piloci tupolewa, na których była wywierana silna presja ze strony dowódcy sił powietrznych, gen. Andrzeja Błasika i dyrektora protokołu dyplomatycznego Mariusza Kazany.

- Obecność w kabinie pilotów wysoko postawionych osób postronnych: głównodowodzącego Sił Powietrznych i szefa protokołu dyplomatycznego i oczekiwana przez kapitana negatywna reakcja głównego pasażera, według głównych ekspertów lotnictwa i psychologów lotnictwa, wywierały presję psychologiczną na członków załogi i wpłynęły na podjęcie decyzji o kontynuowaniu lądowania - powiedziała Tatiana Anodina.

- Dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana zażądał od dowódcy sił powietrznych wywołania psychologicznej presji na załogę - powiedział Aleksiej Morozow.

- Komisja rozpatrzyła polskie uwagi, komentarze strony amerykańskiej. Zastrzeżenia te nie miały charakteru technicznego, tylko dotyczyły odpowiedzialności i winy poszczególnych osób. To śledztwo prokuratorskie, a nie techniczne zgodnie z prawem powinno się tym zająć – zastrzegł Morozow.

Do raportu końcowego zostaną w całości dołączone uwagi  strony polskiej w oryginalnym języku – języku polskim. Stan lotniska i działanie kontrolerów nie były przyczynami katastrofy. Zastrzeżenia polskie zostały przekazane do Komisji Federacji Rosyjskiej.
Dowódca załogi kpt. Arkadiusz Protasiuk w wystarczający sposób znał język rosyjski, by komunikować się z kontrolerami lotów, czego nie można powiedzieć o reszcie

REKONSTRUKCJA LOTU TU-154M

Kontroler ze Smoleńska uprzedził o widoczności 400 metrów. Załoga Jak-40 też przekazała takie informacje. Rozmawiali na innej częstotliwości, więc kontroler ze Smoleńska jej nie słyszał. Kontroler z Mińska uprzedzał, że nie ma warunków do lądowania.

- Lot był międzynarodowy. Kontroler zezwolił na próbne podejście do lądowania. Załoga nie zameldowała o podchodzeniu do lądowania. Kontroler lotu wnioskował, że lądują na podstawie swoich własnych przyrządów, mógł tylko informować co się dzieje – wyjaśnił rekonstrukcję lotu Morozow.

Dowódca załogi ponad 5 miesięcy nie wykonywał lotów w trudnych warunkach dyrektor (red. Mariusz Kazana – dyr. protokołu dyplomatycznego – red.) postawił kapitana pod presją psychiczną, by lądował. Naruszono tzw. zasadę sterylnej kabiny. Cała załoga była pod presją  – wyjaśnił szef Komisji Technicznej MAK. Dyrektor protokołu poinformował, że nie ma decyzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego o tym co robić.

- Nie wiem, ale jeśli my tu nie wylądujemy on będzie się mnie czepiał – mówił gen. Andrzej Błasik. 
Nie ma jednak zapisu na czarnych skrzynkach, że Lech Kaczyński polecił lądowanie w Smoleńsku.


Przy wysokości 500 metrów samolot podchodzi do trzeciego nawrotu. Kontroler ze Smoleńska pytał pilota czy lądował na wojskowym lotnisku. Załoga kontynuowała podejście do lądowania przy widoczności 200 metrów, tak przekazała Tu-154M załoga Jaka-40. Kontroler mówił o 400 metrów. Załoga poprosiła o możliwość wykonania trzeciego zwrotu. Dostała zgodę. Nawigator mówił, że „się zbiesił”. - Był pod silną presją psychiczną - stwierdził Morozow.

Kpt. Protasiuk oczekiwał na decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego czy odlatują na lotnisko zapasowe. Gen. Andrzej Błasik i jeszcze jedna osoba (dyr. Mariusz Kazana) byli w kabinie pilotów jeszcze o godz. 8.39 czyli dwie minuty przed katastrofą.

Prędkość schodzenia ponad 300 km/h zamiast 200 km/h. Samolot był o 120 metrów wyżej niż określona ścieżka schodzenia. Był źle skalibrowany jeden wysokościomierz na pokładzie, stąd błąd wysokości. Fałszował wysokość o 170 metrów. System TAWS działał bez zarzutów. Kontroler nie wydawał zgody na lądowanie. Załoga nie reagowała na ostrzeżenia systemu TAWS, by samolot podnieść do góry. Załoga kierowała się wskazaniami radiowysokościomierza. Schodzenie było kontynuowane do wysokości 20 metrów.

- Zderzenie z przeszkodą nastąpiło niżej niż poziom pasa startowego - podkreślił Morozow.

W raporcie końcowym było brane pod uwagę tylko 25 proc. zastrzeżeń strony polskiej. Jakie uwagi uwzględnili Rosjanie?
- Chodzi o uwagi o charakterze technicznym. Wszystko będzie dostępne w raporcie opublikowanym na stronie MAK - powiedział Morozow. - Do polskich uwag odnieśliśmy się z szacunkiem i profesjonalnie - zaznaczyli przedstawiciele komitetu.

Jak MAK ocenia pracę kontrolerów z wieży kontrolnej?- Komisja przeprowadziła analizę z udziałem kontrolerów. Zapis rozmów był przekazany akredytowanemu przy MAK przedstawicielowi polskiemu - stwierdził Morozow. Czy były naciski na kontrolerów lotu?

MAK cały czas podkreśla, że współpraca ze stroną polską w trakcie trwającego śledztwa układała się pomyślnie. Komitet nie odpowiedział dlaczego ani płk. Edmund Klich ani inni przedstawiciele Polski nie byli obecni podczas prezentacji końcowego dokumentu. - Współpracowali z nami jak jedna drużyna, profesjonalnie - Anodina.

Zgodnie z ekspertyzą polsko-rosyjską komentarz nawigatora "ON SIĘ ZDENERWOWAŁ" był podyktowany presję psychiczną wywieraną samą obecnością na pokładzie Lecha Kaczyńskiego. - Nie było przewidziane zamknięcie lotniska. Dowódcy statku powietrznego podczas lotu międzynarodowego, a takim był lot do Smoleńska, sami podejmują decyzję o lądowaniu. Kontrolerzy nie mogli zabronić lądowania - zaznaczył Morozow.

- W krwi członków załogi, na podstawie medycznych ekspertyz sądowych, nie wykryto obecności alkoholu ani innych środków - wyjaśnił szef Komisji Technicznej MAK.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki