Przyjaciel „Super Expressu" Tomasz Moczerniuk, wyróżniony ostatnio wspaniałym odznaczeniem przez Prezydenta RP, mówi nam w wywiadzie jak bardzo boli go to, że Polacy – ósma najliczniejsza grupa etniczna – są na amerykańskim marginesie. I jak bardzo wierzy w to, że nie musi tak być.
Na szczęście takich jak on, wierzących w moc swoją i rodaków, jest dużo więcej.
Ja też wierzę. Patrząc na dokonania Tomka, Janusza Skowrona, czy Grześka Fryca (wywiady ze wszystkimi zamieszczamy w tym dodatku) wiem, że umiemy sobie świetnie radzić. Że jeśli tylko będziemy chcieli, nasze marzenia będą się spełniać. Jak Grześkowi, który kiedyś wymarzył sobie, że będzie pokazywał nam w Nowym Jorku największe gwiazdy. I praktycznie nie ma miesiąca, by nam jakiejś nie przywiózł.
Czasem próbuję rozmawiać w Polsce o tym amerykańskim duchu, sposobie myślenia, który może góry przenosić. I patrzą na mnie jak na dziwaka zakażonego tą dziwną chorobą - Ameryką, nie rozumiejąc kompletnie o co mi chodzi. Tymczasem tutaj codziennie widzę kolejne przykłady marzeń, które się spełniają. Spełniają się chłopakom, którzy przyjechali do ciężkiej pracy na budowach, a dziś zatrudniają dziesiątki osób i reprezentują polskie dzielnice na Paradzie... Spełniają się dziewczynom, które zaczynały od firmy sprzątającej, a dziś błyszczą na salonach i bankietach, prowadząc świetnie prosperujące biznesy, albo wydają kolejne książki...
Dlatego lubię pierwszą niedzielę października. Wiem, że tego dnia, zobaczę w Nowym Jorku naszą polską siłę. Do tego zobaczę ją na Piątej Alei, najdroższej ulicy tego świata. Że w niedzielę będą tu błyszczały nie zegarki Omega, ani torebki Louis Vuitton na wystawach drogich butików, ale nasze pomalowane na biało-czerwono i uśmiechnięte twarze.
Wierzę w naszych rodaków i patrząc na roześmiane buzie uczniów polskich szkół maszerujących przez Manhattan mam nadzieję, że w ich sercach też rodzą się wielkie marzenia i plany na przyszłość. I tak jak spełniły się po latach małemu ciemnoskóremu chłopcu z pół-imigranckiej rodziny, który z Hawajów dotarł do Waszyngtonu, tak spełnią się kiedyś również im. Naprawdę!
Dlatego życzę dziś wszystkim paradującym rodakom – Czytelnikom, Reklamodawcom i przyjaciołom „Super Expressu" - świetnej zabawy, słonecznej pogody, ale przede wszystkim wielkich marzeń. Sky is the limit!
Adam Michejda, redaktor naczelny „Super Expressu USA"