Rodzice zgubili trzyletniego synka na dworcu kolejowym. Zaginione dziecko odnalazło się żywe po 30 latach w Holandii
Ta historia wyciska łzy z oczu! Wszystko zaczęło się w 1994 roku na dworcu kolejowym w chińskiej prowincji Jiansu. Rodzice z 3-letnim dzieckiem podróżowali do prowincji Syczuan. Na stacji panował wielki tłok, w pewnym momencie chłopczyk odłączył się od rodziców. Szukali go wszędzie, ale nie znaleźli. Dziecko zostało zgłoszone jako zaginione. Mijały dni, tygodnie, potem miesiące i lata. Zrozpaczeni rodzice nie tracili nadziei na to, że ich synek żyje. Tymczasem on faktycznie żył i miał się dobrze. Ktoś odnalazł go na dworcu i zaprowadził do sierocińca. Chłopiec spędził tam dwa lata i przez cały ten czas nikt nie zorientował się, że ktoś zgłosił jego zaginięcie. Dziecko trafiło w końcu do adopcji na drugi koniec świata - do Holandii.
Dorosły Gouming przekazał swoje DNA do specjalnej bazy. Na szczęście jego biologiczna matka w 2017 roku zrobiła to samo
Józef i Maria Martensowie, czyli adopcyjni rodzice, powiedzieli synowi, że jest adoptowany. Gdy Gouming Martens dorósł, postanowił przy pełnym wsparciu przybranych rodziców szukać tych biologicznych. W 2007 roku poleciał razem z Martensami do Chin, ale tam okazało się, ze sierociniec został już zlikwidowany. Gouming przekazał swoje DNA do specjalnej bazy prowadzonej przez organizację Baby Huijia zajmującą się zaginięciami i poszukiwaniami krewnych. Na szczęście jego biologiczna matka Wen Xurong w 2017 roku zrobiła to samo. Tym sposobem udało im się odnaleźć, a potem spotkać. Niestety, ojciec dorosłego już zaginionego nie dożył tej szczęśliwej chwili, zmarł w 2009 roku. Jak podaje South China Morning Post, Gouming uczy się na nowo mandaryńskiego i zamierza co roku odwiedzać biologiczną matkę, rodzieństwo oraz grób ojca.