Rodzina z 10-dniowym synkiem cudem przeżyła rzeź urządzoną przez Hamas w Izraelu. Przetrwali w domu podpalonym przez terrorystów
Ta rodzina miała ogromne szczęście, jakiego zabrakło wielu innym. Cudem przeżyła, choć terroryści z Hamasu zrobili wszystko, by ją wymordować razem z niemowlęciem. 7 października rano Aimee i Uriel Labban z miejscowości Nirim usłyszeli wybuchy i głosy terrorystów. Chwycili swojego 10-dniowego synka Kaia i uciekli do tak zwanego bezpiecznego pokoju w swoim domu. "Bezpieczny pokój" to coś, co ma bardzo wielu ludzi w Izraelu, jako że kraj ten już wcześniej był przecież narażony na ataki terrorystyczne. Jednak nikt nie spodziewał się aż tak silnego ataku Hamasu. Bandyci oczywiście wiedzieli o tych specjalnych kryjówkach. Jak potem opowiadali świadkowie, terroryści chodzili od domu do domu i podpalali je, tak by ludzie chowający się w "bezpiecznych pokojach" sami pouciekali z budynków. Tam byli zabijani seriami z karabinów maszynowych. Jedni umierali w zamknięciu, inni ginęli od kul. Nielicznym udało się uciec i z domu, i od terrorystów.
„Pokój był wypełniony dymem, więc po prostu podnieśli dziecko do okna, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza”
A Aimee i Urielowi udało się przetrwać w pokoju, który faktycznie okazał się oazą bezpieczeństwa. Na szczęście w pomieszczeniu było okno i to ich ocaliło. Poczuli dym, a z wiadomości otrzymywanych od sąsiadów dowiadywali się, że bandyci podpalili ich dom, samochód i zabili ich ukochanego psa. „Pokój był wypełniony dymem, więc po prostu podnieśli dziecko do okna, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza” – powiedział brytyjskiej prasie ich krewny Russell Langer. Po dziewięciu godzinach strzały ustały i rodzina wydostała się na zewnątrz. Nic im się nie stało, byli tylko pokryci sadzą. Tymczasem liczba ofiar Hamasu na terenie Izraela wynosi już 900.