General SVR: Na Kremlu większość popiera zakończenie wojny na Ukrainie w obliczu ataku Ukrainy na Rosję, ale Nikołaj Patruszew póki co jest nieugięty
Trwająca od 6 sierpnia ukraińska ofensywa na terenie Rosji musi być dużym zaskoczeniem i upokorzeniem dla Władimira Putina. Postępy wojsk Ukrainy udało mu się co prawda spowolnić, ale nie zatrzymać ani cofnąć. Ukraińcy nadal są w Rosji, a rosyjska armia, mimo pogróżek Putina i jego agresywnej retoryki, wciąż nie jest w stanie wyrzucić obcych wojsk z własnego terytorium. Dziś, 25 sierpnia podano, że kilkoro cywilów zginęło w wyniku ukraińskiego ostrzału w obwodzie biełgorodzkim. Tam również, choć głównie w obwodzie kurskim, trwają walki. O sprawie pisze intensywnie także tajemniczy profil w mediach społecznościowych General SVR. Jego wiarygodność nie została jak dotąd potwierdzona. Podobno w obliczu poważnego kryzysu w państwie podczas narad na Kremlu temat konieczności wycofania się z Ukrainy podnoszony jest coraz częściej, a debaty trwają.
"Większość członków Biura Politycznego opowiadała się za znalezieniem rozwiązania, aby wycofać się z wojny „na akceptowalnych warunkach”"
"Rosyjski doradca prezydencki Nikołaj Patruszew został skrytykowany nie tylko za brak perspektyw na „wygranie” wojny, ale także za wygórowane koszty finansowe, utratę „rodzimych terytoriów rosyjskich” (...)" - czytamy na General SVR. "Wskazano na to, że Ukraina nie wygląda na przegraną, zwłaszcza po zajęciu części terytorium Rosji w obwodzie kurskim. Ataki dronów i rakiet AFU na infrastrukturę energetyczną i transportową, a także obiekty wojskowe w europejskiej części Rosji, nie wyglądają niegroźnie i budzą coraz większe obawy". W tej sytuacji "większość członków Biura Politycznego" według tego zagadkowego źródła "opowiadała się za znalezieniem rozwiązania, aby wycofać się z wojny „na akceptowalnych warunkach”". Podobno Nikołaj Patruszew nie dał się przekonać, jednak narady trwają.
Ukraińska armia od 6 sierpnia zajmuje kolejne tereny w Rosji. Zajętych już niemal sto miejscowości
Czwarta porażka Putina to rzecz jasna ukraińska ofensywa w obwodzie kurskim. 6 sierpnia ukraińska armia niespodziewanie wkroczyła do Rosji od strony obwodu kurskiego, prze dalej i odnosi sukcesy, a Władimir Putin najwyraźniej nie radzi sobie z tymi postępami. "Terytorium w obwodzie kurskim w Rosji, które zajęły Siły Zbrojne Ukrainy, powiększyło się do 1263 kilometrów kwadratowych, a liczba kontrolowanych przez nas miejscowości - do 93" - powiedział 20 sierpnia naczelny dowódca ukraińskiej armii, generał Ołeksandr Syrski. Walki trwają także w obwodzie biełgorodzkim. W trzecim granicznym obwodzie rosyjskim, briańskim, też wprowadzono „stan operacji antyterrorystycznej”. Siły ukraińskie zniszczyły w ciągu ostatnich paru dni wszystkie trzy mosty na rzece Sejm, odcinając tysiącom żołnierzy Putina drogę ucieczki. „Gdyby powiedziano im [sojusznikom Kijowa] kilka miesięcy temu, że planujemy taką operację [w Kursku], wielu ludzi na świecie powiedziałoby, że jest to nierealne i że jest to przekroczenie rzekomo najczerwieńszej ze wszystkich czerwonych linii, jakie ma Rosja” – powiedział Zełenski na spotkaniu z dyplomatami, cytowany przez Interfax Ukraina. Jak dodał, zachodni partnerzy właśnie dlatego o niczym nie wiedzieli. Tymczasem strona rosyjska oskarża Zachód o uczestnictwo w przygotowaniach do operacji w Rosji. Najpierw zrobił to doradca Putina Nikołaj Patruszew, potem dziennik "Izwiestija", powołując się na źródła w rosyjskim wywiadzie zagranicznym, stwierdził, że według nich za organizacją ataku na obwód kurski stoją USA, Wielka Brytania i Polska.