Trzeba mieć głaz zamiast serca, żeby niewinne dziecko potraktować jak zbędny przedmiot. Artem, któremu nowa mamusia formalnie zmieniła imię na Justin Artyom Hansen do momentu wyjścia na lotnisko w Moskwie nie wiedział, że adopcyjna opiekunka go porzuciła.
Przeczytaj koniecznie: Matka sprzedała 5-latkę pedofilom
Torry-Ann wmówiła mu, że jest na tyle duży, by odbyć samotną wyprawę samolotem. Miała czekać na niego zaraz po opuszczeniu pokładu samolotu. Chłopiec nie zorientował się, że startujący z USA samolot wyląduje w Moskwie i nigdy więcej nie zobaczy mamy.
Bezduszna Amerykanka wręczyła dziecku list do rosyjskich władz, w którym napisała : „Nie chcę być dłużej rodzicem tego dziecka. Zróbcie z nim coś”. Torry winą za swoją decyzję obarcza dyrekcję sierocińca z Władywostoku. Podczas trwania procedury adopcyjnej nikt jej ponoć nie uprzedził, że mały Artem zachowuje się czasem nadpobudliwie. Pielęgniarka z Tennessee liczyła być może, że dostanie pogodnego synka. Tyle tylko, że traumatyczne przeżycia z domu dziecka, brak miłości rodziców negatywnie odbiły się na jego psychice.
Bulwersującą sprawą zajął się już Kreml. Rzecznik praw dziecka, Pavel Astakhov potępił zachowanie Amerykanki i zapowiedział, że osoba, która skrzywdziła małego Rosjanina poniesie surową karę.