Nawet jednak za początków sowieckiej Rosji Zachód nie nałożył na nią tylu sankcji, co teraz, w związku z agresją (i czego nie zauważa się: niewypowiedzianą wojną!) na Ukrainę. Znudzilibyście się czytaniem pełnego ich wykazu, więc gwoli dziennikarskiego obowiązku wymienimy, co najważniejsze. Oczywiście wszyscy wiedzą, że McDonlads wycofał swój biznes z Rosji, ale szybko zachodnie hamburgery zastąpiono swojskimi. Gdyby tylko tego rodzaju sankcje miały spać na Moskwę, to ta śmiałaby się do rozpuku. Tymczasem są znaczniejszego kalibru, ale w większości ich skutków nie widać od razu; FR odczuje je później. W intencji UE jest, by sankcje miały „osłabić zdolności Kremla do finansowania wojny” oraz obciążyły „kosztami gospodarczo-politycznymi rosyjską elitę polityczną odpowiedzialną za inwazję”. W praktyce restrykcje też dotykają zwykłych obywateli, ale skoro wg rosyjskich sondaży większość z nich popiera inwazję na Ukrainę, to… Wiadomo. W ramach sankcji indywidualnych zamrożono aktywa i wprowadzano zakaz podróżowania dla osób, których działania podważają „integralność terytorialną, suwerenność i niezależność Ukrainy” 1236 osób i 115 podmiotów. Na czele z Putinem. Sankcjonowani mają to w poważaniu. Muszą wytrzymać jakiś czas bez kasyn w Monte Carlo.
Inaczej rzecz ma się z sankcjami, które objęły rosyjski sektor finansowy. Chodzi m.in. o ograniczenie dostępu niektórych rosyjskich banków i firm do unijnych pierwotnych i wtórnych rynków kapitałowych oraz zakaz transakcji z rosyjskim Bankiem Centralnym i Bankiem Centralnym Białorusi (Republika Białorusi to w społecznej opinii nieco zapomniany poplecznik Putina). W ramach tej kategorii sankcji, cytujemy za stroną UE, wprowadzono także „wykluczenie niektórych rosyjskich i białoruskich banków z systemu SWIFT”. Proszę zwrócić uwagę na słowo „niektórych”. Co to oznacza? A to, że w Rosji tę sankcję można obejść!
O tym jak Sowiety, przepraszam, Federacja Rosyjska zmniejsza siłę rażenia unijnych sankcji w najnowszym (z 19 października) komentarzu pisze Elżbieta Kaca z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Zachęcamy do zapoznania się z całą analizą. Jej konkluzja jest następująca: „Rosyjskie władze próbują obchodzić restrykcje gospodarcze nałożone przez UE. W tym celu w różny sposób ukrywają handel sankcjonowanymi towarami, zwłaszcza ropą naftową, w czym pośredniczą m.in. firmy z państw pozaunijnych. Wyzwaniem dla UE jest minimalizowanie takich praktyk, łatwych ze względu na różnice między państwami członkowskimi co do wykrywania i ścigania naruszeń. Unia powinna jak najszybciej przyjąć wspólne standardy w tej dziedzinie, a w koordynacji z grupą G7 włączać na listy sankcyjne firmy zagraniczne uczestniczące w obchodzeniu restrykcji”.
Analityk PISM jednym przypomina, a innym wskazuje, że Rosja mocno gimnastykuje się, by sprzedać to, z czego ma największe dochody. I nie chodzi tu o gaz ziemny, którym szantażuje UE. Można powiedzieć: sama nakłada na nią sankcje, za to, że ta je nakłada na Federację. Idzie o ropę naftową, bo to jest źródło finansowania istnienia państwa rosyjskiego. „Żeby uniknąć kontroli, rosyjska ropa jest przeładowywana na morzu, a nie w portach. Tankowce mogą mieć nieprzejrzystą strukturę własnościową, używać fałszywych numerów rejestracyjnych lub bander, a ich załogi mogą ograniczać wykrywanie kursu, manipulując systemami lokalizacji. Trasy przeładunkowe wiodą przez obszary środkowo-północnego Atlantyku, Morza Śródziemnego (w pobliżu wybrzeży Gibraltaru, Malty i Grecji, Egiptu) oraz Morza Czarnego”. Możliwe, że UE znalazłaby sposób, nazwijmy to, oddziaływania na taki biznes, co raczej jest możliwe tylko teoretycznie. Blokadę ma wprowadzić? Poprosić US Navy o pomoc? Ciężka sprawa. Problem w tym także, że UE raczej nie ma wpływu na przedsiębiorstwa irańskie, skoro USA mają w tej mierze ograniczone możliwości w działaniach niemilitarnych. A na chińskie tym bardziej. A FR jawnie współpracuje w Iranem i nieco mniej jawnie z Chińską Republiką Ludową.
Słyszy więc się w oświadczenia polityków unijnych, że nałożone na Rosję sankcje różnego rodzaju poskutkują w dłuższym terminie. Rzecz w tym, że dla Ukrainy (a i dla sprzyjającego jej świata) wojna musi zakończyć się „w krótkim terminie”. Rosja idzie na przedłużenie konfliktu i gra z sankcjonującym go za agresję Zachodem. To coś na wzór tej gry „kotka z myszą”. Tylko w niej kotkiem nie może być Federacja Rosyjska. A na razie ona myszką nie jest. Niestety. Putin uważa się za kotka, skoro udało mu się wywołać kryzys energetyczny w sankcjonującej go UE.