Czy to jest już paranoja? Marynarki wojenne Japonii i Stanów Zjednoczonych zakończyły niedawno wspólne manewry na Morzu Wschodniochińskim i Filipińskim. Strona rosyjska odebrała te ćwiczenia jako... atak. "Postrzegamy tego rodzaju inicjatywy jako zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego państwa. Jeżeli skala japońsko-amerykańskich przedsięwzięć militarnych będzie się zwiększać, podejmiemy kroki odwetowe" - cytuje rosyjskiego wiceministra spraw zagranicznych CNN. Igor Morgułow dodaje, że ten "odwet" będzie miał na celu "wzmocnienie zdolności obronnych Rosji". Skąd takie groźby? Według reporterów CNN, może to mieć związek z trwającym od dawna sporem Rosji i Japonii o Wyspy Kurylskie oraz zacieśnieniem współpracy Japonii z NATO, a także z ostatnimi działaniami rządu w Tokio wobec Ukrainy. Władze Japonii zadeklarowały bowiem, że w najbliższym czasie dostarczą Ukrainie m.in. zapasy żywności i leków w ramach pomocy humanitarnej.
CZYTAJ TAKŻE: Horror na Ukrainie. Odnaleziono miejsca TORTUR. "Pałki, metalowe szczypce, zakrwawiona odzież"
Czy rzeczywiście amerykańsko-japońskie manewry były wymierzone w Rosję? "Japonia i USA nie prowadzą żadnych niestandardowych działań, które mogłyby uzasadniać tego rodzaju reakcję" - skomentował dla CNN James D.J. Brown, profesor nauk politycznych z filii amerykańskiej uczelni Temple University w Tokio. Sama stacja przypomina, że w pierwszej połowie kwietnia amerykański okręt wojskowy Abraham Lincoln wziął udział w podobnych ćwiczeniach na Morzu Japońskim.
CZYTAJ TAKŻE: Rubiżne: Dwaj mali bracia spędzili sami tydzień pod ostrzałem. "Mama kazała nie zostawiać domu"