Olga była piękna, młoda i ciekawa świata. Z ojczymem wybrali się na Kamczatkę. Od czasu do czasu dzwonili do mamy i żony, Tatiany.
- Wszystko w porządku! - mówili ze śmiechem. Gdy Tatiana odebrała kolejny telefon od Olgi i usłyszała: - Mamo, ratuj! Zjada mnie niedźwiedź! - była pewna, że córka żartuje.
Gdy w tle rozległ się ryk dzikiego zwierza, zrozumiała, że dzieje się coś strasznego. - Pomocy, to tak strasznie boli! - krzyczała Olga. Tatiana mogła tylko zadzwonić na policję, była wiele kilometrów od Kamczatki. Gdy udało się odnaleźć Olgę i Igora, już nie żyli, a ich ciała były rozszarpane i na wpół zjedzone przez niedźwiedzie.