Rosja nie ma sił na to, by atakować inne kraje. Ukraiński wywiad twierdzi, że "Putin, straszący społeczność europejską" nie dałby rady otworzyć drugiego frontu
Ostrzeżenia przed tym, że Rosja może zagrozić NATO, mnożą się ostatnio wyjątkowo. Politycy i analitycy przestrzegają przed nieobliczalnym Władimirem Putinem i jego imperialnymi marzeniami. Na szczęście jest też jakaś optymistyczna wiadomość na ten temat. Jeśli wierzyć ukraińskiemu wywiadowi wojskowemu (HUR), przynajmniej póki co Rosja nawet gdyby chciała, to i tak nie mogłaby otwierać kolejnego frontu, bo po prostu nie ma na to wystarczających sił, a te obecne starczają jej tylko na potrzeby wojny na Ukrainie. "Rosyjskie działania mobilizacyjne są kontynuowane. Udaje im się uzupełniać straty (w sile żywej), ponoszone każdego dnia (na Ukrainie). Ta rezerwa jednak nie wystarczy do przeprowadzenia potężnych operacji ofensywnych (o znaczeniu strategicznym, realizowanych) na dwóch lub trzech kierunkach, czyli tych, o których mówi Putin, straszący społeczność europejską otwarciem drugiego frontu" - powiedział przedstawiciel HUR generał Wadym Skibicki, cytowany przez portal Suspilne.
Na razie Rosja nie jest w stanie zrealizować nawet swoich celów na Ukrainie. Sytuacja może zmienić się za parę lat?
Jak dodał Wadym Skibicki, do otwarcia kolejnego frontu Władimir Putin musiałby dysponować licznymi, a także odpowiednio wyszkolonymi siłami rezerwy, zwłaszcza w wojskach lądowych i powietrznodesantowych. Tymczasem według dowódcy ukraińskich sił lądowych generała Ołeksandra Syrskiego rosyjskie dowództwo nie osiągnęło nawet tych celów, które zamierzało zrealizować w ciągu ostatnich miesięcy na Ukrainie. Nie wiadomo jednak, co będzie za parę lat. Niedawno ostrzegała przed tym m.in. premier Estonii, powołując się na ustalenia swojego wywiadu. Rosja może według tych doniesień zbudować siłę militarną mogącą zagrozić wschodniej flance NATO w ciągu 3-5 lat.