"Przy braku gotowości strony amerykańskiej do porozumiewania się na temat twardych, prawnie wiążących gwarancji zapewnienia naszego bezpieczeństwa ze strony USA i ich sojuszników, Rosja będzie zmuszona reagować, w tym drogą realizacji środków o charakterze militarno-technicznym" - to fragment pisemnej odpowiedzi Rosji na propozycje amerykańskie dotyczące konfliktu na Ukrainie. Dokument został przekazany stronie amerykańskiej w czwartek. Czy to oznacza groźbę inwazji na Ukrainę? Według Reutersa niekoniecznie, może to być na przykład jedynie dalsze rozmieszczanie wojsk i arsenału. Rosja pozostaje nieugięta w swoich żądaniach. Domaga się gwarancji tego, że NATO nie będzie rozszerzane na wschód, tymczasem państwa Zachodu jednogłośnie odpowiadają, że Ukraina jest suwerennym państwem i ma prawo ubiega się o członkostwo w Sojuszu bez niczyjej zgody, także rosyjskiej.
NIE PRZEGAP: Wojna na Ukrainie. USA ostrzegają przed atakiem chemicznym. [RELACJA NA ŻYWO]
NIE PRZEGAP: Co się stanie, gdy Rosja zakręci kurek z gazem? "Są plany awaryjne"
Rosja domaga się także wycofania wojsk NATO do granic Sojuszu z 1997 roku, co oznaczałoby również wycofanie się z Polski. Moskwa zaczęła argumentować, że rozszerzanie NATO na wschód "jest sprzeczna z podstawowymi zobowiązaniami przyjętymi w ramach OBWE". Jednocześnie Kreml nadal utrzymuje, iż nie planuje inwazji - jednak jak widać, mówi już wprost, że rozważa taką opcję w razie niespełnienia żądań odnośnie NATO przez USA.