Rosyjska armia używa przestarzałych map Ukrainy. Na mapie było ZSRR, granicę domalowali długopisem
Informacje ukraińskiego SBU o tym odkryciu z obwodu charkowskiego to kolejny dowód na kompletny chaos panujący w rosyjskiej armii i brak właściwego dowodzenia w "wojskowej operacji specjalnej", jak Kreml uparcie nazywa wojnę na Ukrainie. Odkrycia tego dokonano w kwaterze rosyjskich dowódców po wygonieniu okupantów. Ukraińcy znaleźli tam mapy wojskowe, którymi posługiwali się niektórzy oficerowie Władimira Putina. Okazuje się, że dostali zapasy wyciągnięte bardzo głęboko z magazynów. Mapy używane przez Rosję były delikatnie mówiąc nieaktualne, niektóre pochodziły nawet z 1969 roku! Tak było przykładowo w batalionie 138. Gwardyjskiej Brygady Piechoty Zmotoryzowanej. Konsekwencje używania tak starych planów Ukrainy można sobie łatwo wyobrazić. Na mapach udostępnionych przez Ukrainę na Telegramie nie ma niektórych zbiorników wodnych ani osiedli mieszkaniowych, a granicę między Ukrainą a Rosją trzeba było z oczywistych względów domalować sobie długopisem.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Wojska Putina JUŻ doszły do kresu sił? "Drugi tydzień nie mogą wznowić ofensywy"
Atak rakietowy na rejon Odessy. Sześć osób zostało rannych
„Na mapach okupantów w ogóle nie ma osiedla mieszkaniowego Sałtiwka, które powstawało od lat 70. ubiegłego stulecia. Nie ma także na mapach zbiorników wodnych Trawianske i Muromske (na północ od Charkowa). Natomiast granica pomiędzy Ukrainą i Rosją jest narysowana długopisem, bo na mapach w ogóle jej nie było” – czytamy w komunikacie SBU. Tymczasem w nocy z poniedziałku na wtorek siły rosyjskie ostrzelały rejon Odessy z Morza Czarnego. Sześć spośród siedmiu pocisków spadły na zaludnione tereny. Sześć osób zostało rannych. "W wyniku uderzenia zapaliły się trzy domy prywatne i dwa budynki gospodarcze. Uszkodzonych zostało także kilka posesji prywatnych, samochody, szkoła, dom kultury" - napisał na Telegramie rzecznik administracji obwodu odeskiego Serhij Bratczuk.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Rosja Putina upadnie przez wojnę na Ukrainie jak ZSRR? Analitycy nie mają złudzeń