Co by się stało, gdyby nagle zniknęła nowoczesna technologia, pozostawiając nas z chwili na chwilę bez takich jak obecnie możliwości komunikacji? Być może część osób pomyślała teraz: "I bardzo dobrze, wszyscy odpoczniemy od Facebooka i Instagrama". Ale zostalibyśmy też z kompletnym paraliżem administracji, transportu, służby zdrowia i gospodarki, co doprowadziłoby do globalnej katastrofy. Jesteśmy uzależnieni od naszej technologii i wystarczyłoby nam ją zabrać, byśmy stali się całkiem bezradni. Nietrudno domyślić się, że w tej sytuacji współczesna wojna mogłaby rozegrać się głęboko pod powierzchnią mórz i oceanów. Bo właśnie tam znajdują się kable odpowiedzialne za 97 proc. światowej komunikacji. Wystarczy je zniszczyć, by doprowadzić do kataklizmu. Zdaniem nowego szefa brytyjskich sił zbrojnych, admirała Tony'ego Radakina (57 l.), takie działania może rozważać teraz Rosja. Jak ostrzega wojskowy w wywiadzie dla "The Times", armia Putina może poprzecinać podwodne kable używając łodzi podwodnych i specjalnych nożyc hydraulicznych, powodując globalny kataklizm.
NIE PRZEGAP: Przewodniczący Parlamentu Europejskiego NIE ŻYJE! Taka może być przyczyna śmierci
NIE PRZEGAP: Rosja zaatakuje Ukrainę? Wiadomo już, co zrobią Stany Zjednoczone
"Potencjalnie mogłoby to zostać uznane za akt wojny" - mówi Radakin. Czy to tylko gdybanie? Niestety nie. Jak dodaje admirał, w ostatnich dwudziestu latach aktywność rosyjskich łodzi podwodnych gwałtownie wzrosła, a to coraz bardziej niepokoi służby USA czy Wielkiej Brytanii. Podejrzany wydaje się zwłaszcza okręt podwodny Yantar, oficjalnie rosyjska jednostka badawcza. Na szczęście w tym wszystkim są i dobre wiadomości. Poprzecinanie podwodnych kabli to nie taka prosta sprawa. Są wyjątkowo dobrze zabezpieczone przed uszkodzeniami. Czy jednak to wystarczy?