Rosjanie nadal blokują Gori

2008-08-23 5:00

Nasi korespondenci w Gruzji nie mogli się przedostać do okupowanego miasta

Po drodze było coraz więcej rosyjskich żołnierzy. Porozbierani do pasa, nieogoleni. Z papierosami w ustach i przewieszonymi przez ramię karabinami. Zatrzymywali ciężarówki z żywnością i rekwirowali jedzenie dla siebie. Tak jeszcze w piątek wyglądała droga do Gori. Próbowaliśmy dostać się do tego okupowanego przez Rosjan miasta. Do Gori zabraliśmy się z Tbilisi transportem z pomocą humanitarną. Jechaliśmy z fotoreporterem jako obsługa konwoju, ukryci między paczkami z darami. Rosjanie nie wpuszczają bowiem do miasta żadnych dziennikarzy, nie tylko z Polski. Przez kilkadziesiąt kilometrów spokój. Około 35 km od Tbilisi pojawiają się pierwsze patrole uzbrojonych po zęby rosyjskich żołnierzy. Poustawiali na drogach blokady z opon samochodowych. Dwa takie posterunki minęliśmy bez przeszkód. Z każdym kilometrem widzieliśmy coraz więcej wojskowych. Wałęsali się po poboczach z przewieszonymi przez ramię karabinami. Nocują głównie w opuszczonych przez Gruzinów domach. W dzień zatrzymują ciężarówki z żywnością i pod pozorem kontroli rekwirują ją dla siebie. Co kilkadziesiąt metrów widzieliśmy też lufy czołgów ukrytych w zaroślach lub między domami. Czołgi stały też na wzgórzach. Około 30 km przed miastem kolejny posterunek. Tym razem Rosjanie przeczesują transport dokładnie. Musimy wracać, chcą nam rekwirować sprzęt, grożą aresztem. Negocjuje z nimi ksiądz z transportu. Udało się! Wybronił nas. Podobny los spotyka dziennikarza TVN24. Wracamy razem. Wczoraj gruziński rząd podał, że Rosjanie obiecali do wieczora opuścić Gori.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają