Gdyby Jolanta Przewoźnik, wdowa po tragicznie zmarłym sekretarzy generalnym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, nie nagłośniła w mediach kradzieży dwóch kart kredytowych męża i 6 tysięcy zł z konta, Rosjanie pewnie nigdy nie przyznaliby się do winy.
Siergiej Syrow, Artur Pankratow, Jurij Sankow, Igor Pustowar - czterej żołdacy, którzy zamiast ochraniać miejsce tragedii, niczym hieny cmentarne grabili zwłoki cieszyliby się wolnością, używali życia i upijali się do nieprzytomności za pieniądze nieboszczyka.
A wszystko to za przyzwoleniem służb stojących na straży prawa, które wiedziały kim są złodzieje. Tak przynajmniej twierdzi rosyjska gazeta "Kommersant". Śledztwo było prowadzone tuż po katastrofie, w głębokiej tajemnicy, tak aby kompromitująca rosyjskich żołnierzy prawda nigdy nie dotarła do uszu Polaków.
Ministerstwo Obrony Rosji do tej pory odmawia komentarza w sprawie kradzieży. Zrobi to, gdy prokuratorzy udowodnią żołnierzom winę.