Za niespełna dwa miesiące poznamy efekty pracy specjalistów z MAK, którzy badali okoliczności tragicznego lotu z 10 kwietnia polskiej delegacji do Smoleńska. Nasi wschodni sąsiedzi lada dzień przystąpią do pisania raportu końcowego. Skończyło się bowiem śledztwo ekspertów.
Przeczytaj koniecznie: Rosjanie oddali film, który krąży w internecie. Nagrał go mechanik ze Smoleńska
W poniedziałek Międzypaństwowy Komitet Lotniczy pokazał kolejną porcję akt, które przejął akredytowany w Moskwie Edmund Klich. Są to dokumenty z remontu tupolewa z drugiej połowy 2009 roku. Samolot był remontowany w zakładach lotniczych Awiakor w rosyjskiej Samarze. Polska strona miała już oryginały tych materiałów, ale były one na pokładzie samolotu gdy doszło do katastrofy. Zostały doszczętnie zniszczone.
Teraz śledczy z Polski będą mogli znowu zagłębić się w tajniki sprawdzania wszystkich systemów maszyn, remontu trzech silników i modernizacji wnętrza maszyny. Przeanalizują też wyniki eksperymentu przeprowadzonego na symulatorach lotu w Moskwie. Odtworzono bowiem podejście do lądowania w warunkach, jakie panowały w Smoleńsku 10 kwietnia.
W ośmiu tomach akt nie ma jednak książki serwisowej Tu-154 znalezionej we wraku samolotu na miejscu katastrofy. Oleg Jermołow zapowiedział, że strona polska dostanie za to w najbliższym czasie dokumentacje o wyszkoleniu i kwalifikacjach kontrolerów ze Smoleńska.
Jak dowiedziała się PAP wszystkie materiały zostaną przesłane do Warszawy pocztą dyplomatyczną najprawdopodobniej już w środę.