Po co dyrektor Kazana wszedł do kokpitu? Czy chciał przekazać pilotom decyzję prezydenta, by lądować mimo fatalnych warunków atmosferycznych, bo delegacja nie mogła spóźnić się na uroczystości do Katynia?
Chociaż rosyjski rozmówca PAP zapewnia, że zidentyfikowano już drugi obcy głos w kabinie i ponad wszelką wątpliwość w kokpicie był szef protokołu dyplomatycznego, to wszystkie jego wypowiedzi zarejestrowane przez czarne skrzynki są niejasne, pozwalają tylko snuć domysły.
"Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić" - mówi dyrektor Kazana o 8:30:32,7. Wcześniej o 8:26:17,1 kapitan Arkadiusz Protasiuk mówi: "Panie dyrektorze, wyszła mgła..." i zaraz dodaje "W tej chwili w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść". Dyrektor Kazana odpowiada: "No, to mamy problem...". Potem, na 3 minuty przed zderzeniem z ziemią o 8:38:00,4 Kazana mówi jeszcze: "Wkurzy się, jeśli jeszcze (niezrozumiałe)".
Oprócz zapewnień, że dyrektor Kazana wszedł do pomieszczenia załogi osoba znająca kulisy smoleńskiego śledztwa poinformowała PAP, że generał Andrzej Błasik nie siedział za sterami samolotu.
Takie rewelacje opublikowała wczoraj rosyjska edycja "Newsweeka", powołując się na teorię eksperta ds. lotnictwa. Specjalista twierdził, że "z 50-procentowym prawdopodobieństwem można przyjąć, że w fotelu II pilota siedział dowódca Sił Powietrznych". Skąd ten wniosek? To generał Błasik miał wydać o godz. 8:34:43,4 komendę "Podwozie", a takie polecenie pada najczęściej z ust drugiego pilota.