Najpierw zabrano im cały sprzęt, w tym kamery i telefony komórkowe. Potem wywieziono w nieznanym kierunku. Ekipa Telewizji Polskiej została zatrzymana przez patrol żołnierzy rosyjskich i milicję osetyjską na terytorium Osetii Południowej, niedaleko od miasteczka Karaleti (ok. 20 km od Gori).
Dziennikarza Dariusza Bohatkiewicza (36 l.), operatora Marcina Wesołowskiego i ich gruzińskiego kierowcę uznano za jeńców wojennych. - To oburzający akt barbarzyństwa - denerwuje się prezes TVP Andrzej Urbański (54 l.). Zapowiedział, że o sprawie poinformuje wszystkie międzynarodowe organizacje.
Jak się dowiedzieliśmy, ekipa TVP na Kaukazie przygotowywała materiał do "Wiadomości" o tym, że Rosjanie mimo zapowiedzi nadal nie wycofali się z Gruzji. W trakcie pracy zostali zatrzymani przez patrol Osetyjczyków. Chwilę potem zostali przekazani żołnierzom rosyjskim. Bohatkiewicz zdążył wysłać tylko krótkiego SMS-a do kierownika redakcji TVP w Tbilisi: "Jesteśmy jeńcami. Działaj".- Wszyscy na Woronicza stajemy na głowie, by pomóc chłopakom. Wierzymy, że nic złego im się nie stanie - mówi w rozmowie z "SE" Aneta Wrona, rzeczniczka TVP.
W rejon Gori i Karaleti natychmiast udała się grupa polskich dyplomatów. O zdarzeniu poinformowano służby prasowe gruzińskiego MSW i rosyjskiego MSZ. - Wiemy, że są dobrze traktowani - komentował na gorąco Maciej Dachowski, zastępca ambasadora RP w Gruzji. Zawrzało także w TVP. Dariusz Bohatkiewicz nie po raz pierwszy relacjonuje konflikt wojenny. Wcześniej przygotowywał materiały m.in. w Iraku. To właśnie tam dwa lata temu przeżył wypadek śmigłowca. O los reportera drży jego żona Katarzyna. - Darek dzwonił do mnie około południa, mówił, że kręci materiał i po wszystkim się odezwie. Nie zadzwonił - mówi "SE" Katarzyna Bohatkiewicz. - Martwię się o niego, ale mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Darek jest doświadczonym korespondentem wojennym i z niejednej opresji wychodził cało - dodaje.