Deportacje obywateli Ukrainy na tereny Rosji trwają od początku inwazji. Jak podaje serwis Hromadske, część osób po znalezieniu się na terytorium Rosji trafia do tzw. punktów przejściowych. Ukraińscy obrońcy praw człowieka szacują, że w Rosji może być ok. 500 takich miejsc. Punkty można podzielić na dwa typy. Pierwsze to obozy przeznaczone do krótkiego pobytu - zazwyczaj są zlokalizowane w pobliżu granicy z Ukrainą. Drugi rodzaj to miejsca, do których osoby, które przejdą pomyślnie "filtrację", trafią, by mieszkać i pracować. Te ostatnie są zazwyczaj zlokalizowane w odległych częściach Rosji: na Syberii, Kole Podbiegunowym itd. Wielu Ukraińców próbuje jednak uciekać stamtąd do innych krajów. Tak jak Wita, która teraz mieszka na Łotwie.
Rosjanie zabierają wszystko
Opowiada, że przedostać się przez granicę nie jest łatwo. Rosyjscy celnicy zatrzymują każdego. "Zabierają wszystko, ukraińskie karty bankowe. (...) Wszystkie pieniądze zabrali. I nawet papierosy". Dodaje, że można zostać zatrzymanym na terytorium Rosji za byle co. "Sprawdzali nawet ulubione filmiki na YouTubie. Więc jak kiedyś obejrzałeś nagranie z Zełenskim i polubiłeś je, to za to też mogą cię zatrzymać" - mówi.
CZYTAJ TAKŻE: Putin oskarżany o ZABICIE własnego agenta! "Nie zmarł na Covid, zginął za zdradę"
Pół miliona deportacji?
Trudno powiedzieć, ilu dokładnie obywateli Ukrainy zostało przymusowo deportowanych przez Rosjan, ani ilu Ukraińców zmuszonych było do wyjazdu z Ukrainy przez terytorium Rosji. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił o 500 tysiącach Ukraińców wysiedlonych do oddalonych regionów rosyjskich - podaje PAP.
CZYTAJ TAKŻE: Wściekły Miedwiediew grozi: "Nienawidzę ich. Póki żyję zrobię wszystko, by zniknęli"