Chociaż w trakcie zeznań Pliusnin i Ryżenko zdradzili rosyjskim śledczym, że na wieży kontrolnej był z nimi pułkownik Krasnokutskij, Rosjanie bagatelizują sprawę. Prokuratorzy z Polski złożyli nawet wniosek o przesłuchanie oficera, ale nasi wschodni sąsiedzi brną w zaparte i udają, że go tam w ogóle nie było.
O najnowszych ustaleniach i uchybieniach w śledztwie donosi „Fakt”. Gazeta dowiedziała się, że Krasnokutskij był 10 kwietnia w smoleńskiej wieży z kontrolerami i dobrze wie, co się wtedy działo. To pułkownik wydawał polecenia, słuchał też instrukcji przełożonych w Moskwy.
Jako były szef smoleńskiego pułku lotniczego wiedział, że lotnisko Siewiernyj jest nieprzygotowane na lądowanie tupolewa w tak gęstej mgle. Mało tego, już w październiku 2009 roku zostało zamknięte, bo Rosjanie nie mieli pieniędzy, by je wyposażyć w nowoczesne urządzenia.
„Jak to się stało, że lotnisko mimo likwidacji pułku nadal przyjmowało samoloty?”- pyta „Fakt”. Gen. Anatol Czaban, asystent szefa sztabu generalnego ds. sił powietrznych powiedział tabloidowi, że wprawdzie po likwidacji pułku stan lotniska Siewiernyj oceniały kolejne rosyjskie komisje, ale Polacy nie dostali żadnego oficjalnego raportu na ten temat.