Według rosyjskiego komentatora, źródła zaangażowania Polski w ukraińsko-europejską integrację należy doszukiwać się w historii, poczynając od XVI wieku. Autor zarzuca również Polak szerzenie w Europie antyrosyjskiej propagandy.
"Rosja za cara Iwana Groźnego miała bardzo nieprzyjemne doświadczenie starcia z Polską-Litwą w wojnie liwońskiej (1558-1583 – red.). To wtedy polscy propagandziści stworzyli i rozpowszechnili w Europie mit o okropnych, żądnych krwi rosyjskich barbarzyńcach, wrogach cywilizacji, nienawidzących Europy i zagrażających całemu światu chrześcijańskiemu. Równolegle tworzono mit o Polsce, Rzeczypospolitej, jako obrończyni Europy od potwornych Moskali"
Zobacz też: Ukraina: Kolumny wojsk wewnętrznych zmierzają do Kijowa
Według Chołmogorowa widoczne w tamtej epoce polskie zapędy imperialistyczne względem Ukrainy znowu dają o sobie znać. "Marzenia o wielkiej Rzeczypospolitej, jeśli nie o zjednoczonym państwie, to przynajmniej o unii państw, znowu owładnęły duszami marzycieli w Polsce i na Litwie. Oczywiste jest to, że UE z tymi krajami niezbyt się liczy. To Europejczycy nawet nie drugiej, ale trzeciej kategorii. We Francji polskim hydraulikiem straszą podobnie jak arabskim handlarzem narkotyków" - pisze autor.
Przeczytaj również: Ukraina chce do Unii Europejskiej
"I teraz, zamiast rozwijać swoje państwa narodowe, Polacy i Litwini znowu zaczynają marzyć o imperium, które posiada wschodnią Ukrainę. Jeśli marsz na Kijów okaże się sukcesem, to następny będzie Mińsk, a stamtąd do Königsbergu (Kaliningradu) i Smoleńska niedaleko. I ideologię to „imperium” ma tę samą – obronę cywilizacji. Przed kim? Przed tymi samymi dzikimi „moskiewskimi barbarzyńcami” – pisze dziennikarz „Komsomolskiej Prawdy".