15 marca ruszyły wybory prezydenckie w Rosji. Potrwają do 17 marca. Putin faktycznie nie ma konkurencji, wyborcy wabieni cukrem i smartfonami
Ruszyły wybory prezydenckie w Rosji. Pierwsze lokale wyborcze otwarto na Dalekim Wschodzie. Głosować można nie tylko w obecności komisji, ale także przez internet, co chociażby według niezależnej "Nowajej Gaziety.Jewropy" stwarza szerokie pole do możliwości manipulacji wynikami. By podnosić frekwencję, ludzie są wabieni obietnicą darmowych przekąsek oraz loteriami z możliwością wygrania chińskich smartfonów, paczki cukru lub nawet mieszkania, zaś pracownicy budżetówki otrzymali propozycję nie do odrzucenia, by w te dni udać się do lokalu wyborczego. Oczywiście na karcie do głosowania wyborcy znajdą nazwisko Władimira Putina, ale ma on też formalnie kontrkandydatów: Nikołaja Charitonowa z Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF), Władisława Dawankowa - wiceprzewodniczącego Dumy z partii Nowi Ludzie i Leonida Słuckiego, który reprezentuje Liberalno-Demokratyczną Partię Rosji (LDPR). Nie są to osoby, które byłyby rzeczywistymi przeciwnikami rosyjskiego dyktatora.
Jak podaje niezależny portal Meduza, wyniki wyborów w Rosji są już znane. Putin ma uzyskać 80 proc. głosów, a frekwencja ma wynieść od 70 do 80 procent
Przed wyborami odpowiednio zmieniono konstytucję, tak by władający Rosją od niemal ćwierćwiecza Władimir Putin mógł kandydować jeszcze raz i rządzić aż do 2036 roku. Jak podaje niezależny portal Meduza, powołując się na źródła na Kremlu, wyniki wyborów w Rosji są już znane. Putin ma uzyskać 80 proc. głosów, a frekwencja ma wynieść od 70 do 80 procent. Tymczasem Julia Nawalna, wdowa po zmarłym w łagrze przywódcy opozycji Aleksieju Nawalnym nawołuje do protestu polegającego na przychodzeniu do lokali wyborczych dokładnie w południe w dniu 17 marca, tak by pokazać, jak wielu jest przeciwników Putina. Ostatnie lokalne wyborcze w Rosji zostaną zamknięte 17 marca o godzinie 19 czasu polskiego w Królewcu.