Rewolucja A4 w Chinach. Masowe protesty przeciwko lockdownom i restrykcyjnym obostrzeniom. Władze odpowiadają cenzurowaniem sieci i aresztowaniami. Tłumy wychodzą na ulice
"Rewolucja A4" - tak mówi się teraz o tym, co dzieje się w Chinach. Ludzie wychodzą na ulice, trzymając puste kartki A4 i protestując przeciwko cenzurze. Ten autorytarny, komunistyczny kraj utrzymuje wyjątkowo surowe restrykcje covidowe. Podczas gdy chociażby Polacy praktycznie zapomnieli już o koronawirusie, nie mówiąc o obowiązujących dwa lata temu prawach takich jak zakaz chodzenia po lesie z powodu wirusa, w Państwie Środka restrykcje nie tylko nadal istnieją, ale przybierają formę niczym z książek Orwella. Obowiązuje tam polityka "zero Covid", co oznacza, że ludzie nie mogą ruszać się z domów bez testów, a w przypadku wykrycia jakiegoś przypadku natychmiast wprowadza się totalny lockdown. Zabijanie deskami drzwi budynków i spawanie wejść do klatek to w Chinach normalność. Nietrudno wyobrazić sobie, jakie stwarza to zagrożenie. Mieszkańcy mogą nie tylko poumierać z głodu w imię walki z koronawirusem, ale i zginąć w płomieniach w razie pożaru. Tak stało się niedawno w mieście Urumczi, gdzie spłonęło kilka pięter wielkiego bloku. Drzwi były pozamykane od zewnątrz. Zginęło 10 osób, a ludzie zaczęli pytać w internecie, czy restrykcje nie blokowały akcji ratunkowej. Władze kasują te komentarze, na ulicach przeglądają ludziom telefony i każą usuwać zdjęcia z demonstracji. Ale protesty narastają. A ludzie skrzykują się przez internet. Władze usiłują za wszelką cenę go ocenzurować. Jeden ze sposobów może mocno zaskoczyć!
Chińscy cenzorzy zalewają Twittera porno zdjęciami. Chodzi o blokowanie informacji o protestach przeciwko obostrzeniom
O co chodzi? Otóż informacje o protestach wyszukiwane są między innymi przy pomocy tak zwanych hasztagów na Twitterze. Hasztagi te to nazwy większych miast, na przykład "Szanghaj". Jednak gdy teraz zacznie się wyszukiwanie według tych hasztagów, zamiast informacji o demonstracjach pokazują się... panie lekkich obyczajów. "Chińscy cenzorzy internetu atakują Twitterowe tagi poprzez publikowanie ogromnych ilości seksownych zdjęć, by odwrócić uwagę ludzi od protestów związanych z Wuhan? A może po prostu po tym, by zaspamować kanał?" - pisze na Twitterze David Cowhid, emerytowany amerykański dyplomata cytowany przez "Daily Star".
"Chcę móc swobodnie wychodzić, ale nie mogę". Mieszkańcy Chin bez testów na Covid-19 nie mogą wychodzić z domów
Ale protestujących jest coraz więcej. Setki osób wyszły na ulice w Pekinie, Szanghaju i Wuhan, gdzie wykryto pierwszy przypadek Covid-19 na świecie. Manifestanci często trzymają nad głowami puste kartki symbolizujące cenzurę. „Jestem tu, bo kocham swój kraj, ale nie kocham swojego rządu (…) Chcę móc swobodnie wychodzić, ale nie mogę. Nasza polityka wobec Covid-19 to gra i nie ma oparcia w nauce ani rzeczywistości” – powiedział w wywiadzie dla agencji Reutera jeden z protestujących. Podczas starć zaatakowano policjantów i pracowników służb medycznych barierkami, demolowano namioty do testów na Covid-19. To największe takie protesty w Chinach za czasów prezydenta Xi Jinpinga, który pełni swoją funkcję od 10 lat.