W opublikowanym przez amerykański dziennik reportażu umieszczony został fragment, w którym Dmitrij Pieskow oficjalnie jako rzecznik Kremla, miał komentować praktyki wyborcze w Rosji. - Nasze wybory prezydenckie nie są tak naprawdę demokracją, to kosztowna biurokracja - miał zaskakująco wyznać dziennikarzowi z USA Pieskow. - Putin zostanie ponownie wybrany w przyszłym roku z ponad 90 proc. głosów - miał dodać z całkowitą pewnością.
Zobacz: Grupa Wagnera może zaatakować Polskę? "To jest rozgrywka na politycznej szachownicy"
W rozmowie rzecznik Kremla odniósł się także do inwazji Rosji na Ukrainę. Według niego obecnie nie ma podstaw do podpisania porozumienia, a Rosja będzie kontynuować "operację specjalną w dającej się przewidzieć przyszłości". Dopytywany, czy Rosja zamierza dokonać aneksji kolejnych terytoriów Ukrainy, zaprzeczył. - Chcemy po prostu kontrolować ziemię, którą zapisaliśmy w konstytucji jako naszą - stwierdził.
Pieskow dementuje
Słowa Pieskowa (zwłaszcza o istniejącej tylko teoretycznie demokracji w jego państwie) odbiły się szerokim echem. W rozmowie z rosyjskimi media rzecznik Kremla stanowczo stwierdził, że amerykański dziennikarz przeinaczył jego słowa. - Autor tego artykułu całkowicie błędnie to zinterpretował - oznajmił stanowczo, cytowany przez agencję TASS. Jak naprawdę miała brzmieć jego wypowiedź? - Odpowiedź była następująca: poziom konsolidacji społeczeństwa wokół prezydenta jest absolutnie bezprecedensowy i nawet teraz możemy śmiało powiedzieć, że jeśli kandydatura Putina zostanie wysunięta, to zostanie ponownie wybrany z ogromną przewagą, nie ma wątpliwości. Ale wybory to demokracja, sam prezydent mówił o tym w swoim przesłaniu - przekonywał Pieskow.