Dramatyczne sceny rozegrały się w środę po południu. Uzbrojony Radee Labeeb Prince wszedł do biurowca, gdzie - jak podaje agencja AP - pracował przez cztery miesiące, i zaczął strzelać. Kule trafiły śmiertelnie trzech pracowników, dwóch pozostałych zostało ranionych. Trafili do University of Maryland Hospital i według lekarzy są w stanie krytycznym.
Po dokonaniu rzezi w biurowcu Radee Labeeb Prince uciekł. W pościg za nim ruszyły całe szeregi uzbrojonej policji, również w helikopterach. Bandziorowi nie chodziło jednak jedynie o ucieczkę. 37-latek zajechał do dealera używanych aut w Wilmington w stanie Delaware i zaczął strzelać do pracującego tam mężczyzny. Ranny, który jak ustalili śledczy miał kiedyś zatarg z napastnikiem, walczy o życie w szpitalu. Gdy Prince wyjechał z Wilmington, pościg zaczął się zacieśniać. Morderca został namierzony i schwytany tuż po 7 wieczorem w środę. Szeryf Jeffrey Gahler poinformował, że nie wiadomo jeszcze, jaki był motyw zbrodni w Edgwood. Ale śledczy nie podejrzewają, by miała ona związek z terroryzmem. Na razie zatrzymany usłyszał zarzut zabójstwa trzech osób i ranienia dwóch innych. Dochodzenie w sprawie ciągle trwa, ale jak informuje policja, to nie pierwszy konflikt z prawem 37-latka. Mężczyzna był aresztowany aż 42 razy. W jego kartotece nie brakuje zarzutów za przemoc m.in. wobec współpracowników.