Andy Sandness (31 l.) z Minnesoty był pogrążony w depresji i alkoholizmie, gdy w 2006 roku napisał listy pożegnalne i strzelił sobie w głowę. Cudem przeżył. Gdy ocknął się w szpitalu, nie miał nosa, szczęki, zębów i ust. Lewe oko było uszkodzone. Nie mógł samodzielnie oddychać ani jeść. A gdy walka o życie się skończyła, Amerykaninowi pozostała świadomość, że jego twarz wygląda przerażająco. Musiał czekać dziesięć lat, nim medycyna poczyniła odpowiedni postęp i znalazł się dawca twarzy. Okazał się nim… Calen Ross (+21 l.), który też strzelił sam do siebie.
ZOBACZ TEŻ: Polski turysta oddał twarz Turkowi
Andy był w tym samym wieku, gdy targnął się na życie. Chirurdzy usunęli zniszczone tkanki, wstawili w puste miejsca tytanowe elementy, a potem dokonali przeszczepu. Po siedmiu miesiącach zabiegów nadeszła wielka chwila – Andy mógł zobaczyć swoją nową twarz. Lekarze przynieśli lustro, a mężczyźnie stanęły w oczach łzy wzruszenia. - Jest o wiele lepiej, niż mógłbym się spodziewać! - powiedział. A wszystko to zawdzięcza nieznajomemu z drugiego końca kraju.