SFIT, czyli "zderzenie z ziemią w locie kontrolowanym" - to błąd pilota, który zdaniem rosyjskich ekspertów mógł być przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154M. O co dokładnie chodzi? Jak wyjaśnił anonimowo "Gazecie Wyborczej" znany w Rosji pilot-oblatywacz, specjalista od katastrof lotniczych, kapitan samolotu z polską delegacją na pokładzie zamiast zdać się na przyrządy naprowadzające, sam szukał pasa startowego.
"Tu-154 przeszedł właściwym kursem i na właściwej wysokości nad pierwszą radiolatarnią. A potem raptem się zniżył. Dlaczego? Przed lotniskiem przelatywał nad głębokim wąwozem, którego w gęstej mgle nie widział. Może go zmylił wysokościomierz wskazujący odległość maszyny od ziemi?" - czytamy w "GW".
Zdaniem cytowanego przez gazetę eksperta, właśnie przelatując nad wąwozem załoga popełniła błąd. Zamiast czekać na wskazania radiokompasu, "piloci oderwali się od przyrządów i zaczęli "szukać ziemi", wyglądając przez okna. Kiedy, wyskoczywszy z mgły, zobaczyli ją, okazało się, że jest już niebezpiecznie blisko."
- Próbowali się uratować, wzbić w górę. Gwałtownie dodali gazu. (...) Wydaje mi się, że piloci mogliby jeszcze uniknąć zderzenia z ziemią, gdyby nie próbowali jednocześnie skręcać. Pochylili maszynę. Skrzydła Tu-154 są skierowane w dół, więc to, na które pilot położył maszynę, zawadziło o niskie drzewo - opisuje rozmówca "GW".
Patrz też: Ściągnij: Symulator Tu-154M za darmo do pobrania
Inny specjalista dodaje, że piloci prezydenckiego Tu-154M nie mieli dostatecznego doświadczenia do lądowania w trudnych warunkach na lotniskach bez automatycznego systemu naprowadzania samolotów, a takie jest właśnie w Smoleńsku.