Nikt nie miał prawa przeżyć tak potwornej tragedii! Świadkowie, którzy spoglądali w niebo w chwili, gdy rozegrał się powietrzny dramat, wiedzieli olbrzymią, iskrzącą się kulę ognia. Ułamek sekundy potem Boeing 737 wpadł do Morza Śródziemnego, w pobliżu wioski Na'ameh nieopodal stolicy Libanu.
Przeczytaj koniecznie: Piotr i Robert spłonęli w airbusie
Do akcji ratowniczej niemal natychmiast wkroczyły ekipy z Libanu. Na miejsce katastrofy udały się okręty wojskowe i helikoptery. Do tej pory udało się wyłowić tylko 14 ciał ofiar. Wciąż nie wiadomo, ile dokładnie osób zginęło. Na szczęście na listach pasażerów nie było Polaków.
Minister transportu Libanu, Ghazi Al-Aridi ujawnił, że na pokładzie maszyny było 83 pasażerów i 7 członków załogi. Wśród ofiar przeważają obywatele Libanu i Etiopii, ale zginęła też Marla Pietton - żona francuskiego ambasadora w Libanie.
Boeing, który leciał do stolicy Etiopii Addis Abeby, prawdopodobnie runął do morza, kiedy trafił w niego piorun. Maszyna wzbiła się w przestworza, gdy nad lotniskiem szalała burza.