Sankt Petersburg spłynął krwią

2008-11-26 3:00

Najpierw był ogłuszający huk, a potem szyby samochodu pokryły się krwią i ludzkimi wnętrznościami. Wczoraj rano w Sankt Petersburgu w Rosji w srebrnej ładzie eksplodował granat.

Na miejscu zginęła trzyosobowa rodzina, w tym małe dziecko. Kierowca auta walczy o życie w szpitalu. Prawdopodobnie winowajcą jest głowa rodziny Jewgienij Simonow (27 l.), który dla obrony nosił w kieszeni swojej marynarki... granat.

Tej potwornej tragedii nic nie zapowiadało. Kiedy Dimitr Kartakow (22 l.), osobisty kierowca rodziny, podjechał pod stację metra Udielnaja, Jewgienij siedział na tylnym siedzeniu. Obok niego żona Marina (27 l.) i ich córeczka (4 l.). I wtedy nastąpił wybuch. Prawdopodobnie Simonow, który trzymał rękę w kieszeni z granatem, nieopatrznie wyciągnął z niego zawleczkę. Granat eksplodował, rozrywając ciała całej rodziny. Środek samochodu natychmiast spłynął krwią. Więcej szczęścia miał kierowca, którego uratował solidny fotel. 22-latek trafił do szpitala. Rosyjskie media twierdzą, że 27-letni Jewgienij Simonow prowadził ciemne interesy i bojąc się o własne życie, zawsze miał przy sobie granat do obrony. Policja bada tę wstrząsającą sprawę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają