Pod koniec czerwca Sąd Najwyższy przychylił się do wniosku adwokatów administracji Trumpa i zdjął blokadę, jaką wcześniej nałożyli na antyimigracyjną dyrektywę sędziowie federalni. Ich stanowisko – że Trump przekroczył uprawnienia, a jego rozporządzenie było niezgodne z konstytucją i prawem imigracyjnym, które zabraniają dyskryminacji ze względu na wyznanie – Sąd Najwyższy rozpatrzy w pełnym składzie jesienią. A na razie obowiązują zaostrzone przepisy, m.in. 90-dniowy zakaz wstępu do USA dla obywateli: Libii, Iranu, Somalii, Sudanu, Syrii oraz Jemenu oraz 120-dniowy zakaz wstępu wszystkich uchodźców. Dodatkowo osoby z tych krajów składające wnioski o wizy czy azyl, poza tym, że będą dokładnie prześwietlone, muszą udowodnić, że mają w Stanach bliską rodzinę, przebywającą tu legalnie. State Department ma na myśli rodziców, współmałżonków, dorosłe dzieci, zięciów i synowe. Wnuki, babcie, dziadkowie czy wujkowie nie kwalifikują się jako bliska rodzina.
W czwartek sędzia z Hawajów Derrick Watson zdecydował o poluzowaniu tego szlabanu. Uznał, że takie ograniczanie stoi w niezgodzie z prawami człowieka. „Decydowanie o tym, że ktoś nie może przyjechać do swojej babci czy wujka lub kuzyna godzi w jego prawa. Musi obowiązywać zasada zdrowego rozsądku, i każdy kto ma tutaj rodzinę, ma prawo ją odwiedzić” – napisał w uzasadnieniu. Orzeczenie hawajskiego sędziego nie oznacza, że obywatele z krajów z listy objętych zakazem będą sobie spokojnie wjeżdżali do Stanów. W dalszym ciągu będą przechodzić ostrą weryfikację.
Sędzia z Hawajów łagodzi antyimigracyjny dekret Donalda Trumpa. Szlaban dla muzułmanów lekko podniesiony
Po raz kolejny sędzia federalny z Hawajów zaingerował w antyimigracyjną dyrektywę Donalda Trumpa (71 l.), która zakazuje czasowo wjazdu do Stanów obywatelom, imigrantom i uchodźcom sześciu muzułmańskich państw oraz nakłada obostrzenia wizowe. Nie zablokował jej, jak to uczynił poprzednio, ale złagodził jej postanowienia.