Szef Grupy Wagnera wcale nie jest na Białorusi? Amerykanie uważa, że Jewgienij Prigożyn jest całkiem gdzie indziej
Jewgienij Prigożyn 23 czerwca wysłał swoich ludzi na Moskwę i obwieścił Rosjanom, że wkrótce "będą mieć nowego prezydenta". W pewnym momencie szef Grupy Wagnera ogłosił, że wycofuje żołnierzy, choć do stolicy mieli już około 200 kilometrów. Jak głosiły liczne medialne doniesienia, Prigożyn w ramach ugody zawartej z Władimirem Putinem po buncie w Rosji wyjechał na Białoruś. Tymczasem amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) jest zdania, że szef Grupy Wagnera nie dotrzymał słowa. W jakim kraju jest teraz? Według analityków z USA Prigożyn jest nie na Białorusi, a nadal w Rosji. Jest to zresztą zgodne z oświadczeniem Alaksandra Łukaszenki, który 6 lipca nieoczekiwanie stwierdził, że nic nie wie o przyjeździe szefa Grupy Wagnera i że przebywa on zapewne w Petersburgu lub w Moskwie.
Łukaszenka też powiedział, że wagnerowców nie ma na Białorusi
Według białoruskiego dyktatora żołnierze Grupy Wagnera odmówili przeniesienia się na Białoruś. Skąd taka sytuacja? Według analityków z ISW wszystko to świadczy o tym, że Jewgienij Prigożyn nadal ma gwarancje bezpieczeństwa od Kremla. Dzieje się tak, ponieważ zabity szef Grupy Wagnera mógłby stać się "męczennikiem", a niezadowolenie społeczne w Rosji mogłoby się nasilić. Popularność Prigożyna była widoczna, kiedy opuszczał od Rostów nad Donem. Tłumy wiwatowały na jego cześć i robiły sobie z nim selfies telefonami.