Jeżeli jeszcze jakiś przyjezdny dziwi się, że nowojorczycy wywracają czasami oczami, przeklinają pod nosem lub głośno, rzucają – mniej lub bardziej dosadne – wyzwiska, bywają źli, naburmuszeni i biegną rozpychając się, to niech lepiej chyli im czoła, schodzi z drogi i podziwia za to, że nie oszaleli! Codzienny dojazd do pracy – zwłaszcza metrem – to prawdziwa przeprawa przez najgęstszą dżunglę. Zanim dotrzemy do pracy czy wrócimy do domu, musimy przedrzeć się przez labirynt zatłoczonych peronów, ciśniemy się w pociągach, które jeżdżą coraz rzadziej za to coraz częściej się psują.
To, co my wszyscy wiemy doskonale, potwierdzili nam ci, którzy tym zarządzają - czyli przedstawiciele rady zarządu Metropolitarnych Zakładów Komunikacyjnych (MTA). Jak podali, z nowojorskiego metra korzysta rekordowa liczba pasażerów.
Okazuje się, że w przez 2014 rok pociągami wszystkich linii jeździło w sumie 1.751 miliarda ludzi! To o 2.6 procent więcej niż jeszcze rok wcześniej lub – mówiąc bardziej obrazowo – najwięcej od ponad 65 lat!
Rozbijając te gigantyczne liczby na drobniejsze wygląda to następująco: średnio każdego dnia roboczego z metra korzystało 5.6 mln osób (o 132 tysiące dziennie więcej), a w weekendy 6 milionów.Jeżeli chodzi o dzielnice, to największy wzrost zagęszczenia odnotowano na Brooklynie. W każdy dzień powszedni przybyło tam średnio 31 tysięcy pasażerów, czyli o 2.7 procent więcej niż rok temu. Na Manhattanie przybyło 2.5 proc. dojeżdżających, na Bronksie – 2.1 proc., a na Queensie 1.9 proc.
Logicznie, większa liczba pasażerów oznacza zwiększenie zatłoczenia – tak w pociągach jak i na peronach – oraz zużycie. MTA co prawda obiecuje udoskonalenie systemu i przeprowadza remonty, ale przy tak intensywnej eksploatacji to wszystko jest zdecydowanie za mało. Niestety, apele – tak pasażerów i wspierających je organizacji a także lokalnych polityków – nie przynoszą efektów. Odpowiedź jest zawsze taka sama: nie ma pieniędzy, jest wielki deficyt w budżecie. Bez większego wsparcia ze strony stanu – czego jak na razie, mimo nacisków, gubernator Cuomo nie bierze pod uwagę – możemy spodziewać się tylko pogorszenia serwisu.