Miało się go dopuścić pod koniec grudnia 2015 roku pięciu uczniów w szkolnej szatni. Jak donosi „New York Post”, wydział wewnętrzny Departamentu Edukacji zaczął śledztwo w sprawie po tym, jak zgłosiła się do nich zgwałcona uczennica wraz z matką. To co opowiedziały i dowody jakie przedstawiły, były wystarczające, by wszcząć dochodzenie. W jego toku okazało się, że zatajenie zbiorowego gwałtu to nie jedyne przewinienie dyrektora i jego dwóch asystentów. Okazało się, że nie zgłosili również serii kradzieży kart kredytowych do jakich dochodziło na terenie szkoły. – To, co udało nam się zgromadzić w czasie śledztwa jest bardzo niepokojące. Dyrekcja szkoły musi działać według określonych zasad, nie można zatajać rzeczy tylko dlatego, że obniżyłoby to pozycję placówki w rankingu. Zwłaszcza, że w tym przypadku nie mówimy o jakimś małym wykroczeniu a o przestępstwie jakim jest gwałt i kradzieże. W chwili obecnej wszystko jeszcze dokładnie sprawdzamy i weryfikujemy, ale zdaje się, że będą dyscyplinarne konsekwencje – poinformowała Devora Kaye, rzeczniczka Departamentu Edukacji. Tymczasem, według źródeł na jakie powołuje się „New York Post”, dyrektor stara się o pracę w innej szkole, na Long Island, gdzie przeszedł już pierwsze rozmowy i został pozytywnie odebrany.
Sexskandal w szkole na Brooklynie. Dyrektor zataił zbiorowy gwałt?
2016-06-04
2:00
Michael Wiltshire, dyrektor Boys and Girls High School na Brooklynie, znalazł się pod ostrzałem po tym jak wyszło na jaw, że wspólnie z dwoma asystentami nie poinformował kuratorium i policji o tym, że na terenie szkoły doszło do zbiorowego gwałtu.