Wszystko zaczęło się od żartu, jakim Silvio Berlusconi uraczył swoich sympatyków podczas wiecu wyborczego w Cagliari na Sardynii.
- Porównują mnie do Hitlera, do Mussoliniego albo do tego argentyńskiego dyktatora, który pozbywał się swych przeciwników wywożąc ich samolotem razem z piłką, a potem otwierał drzwi i mówił "jest ładna pogoda, idźcie sobie pograć" – wypalił nagle Berlusconi.
Jak można się spodziewać, tłum wybuchł śmiechem, mniej entuzjastycznie zareagowali natomiast dziennikarze. Słowa Berlusconiego błyskawicznie dotarły do Argentyny, a media nagłośniły całą sprawę, nie pozostawiając na włoskim premierze suchej nitki.
Konsekwencje drwiny z tysięcy tzw. desaparecidos, czyli ofiar dyktatury wojskowej z lat 70. i 80. XX wieku, mogą mieć jednak konsekwencje dla całych Włoch. Argentyńczycy domagają się szybkich przeprosin i grożą wydaleniem włoskiego ambasadora, a nawet zerwaniem jakichkolwiek kontaktów dyplomatycznych.
Silvio wywołał międzynarodowy skandal
2009-02-19
16:55
Włoski premier nigdy nie potrafił utrzymać języka na wodzy, na ogół udawało mu się jednak wykręcić dyskretnymi przeprosinami. Tym razem nie będzie tak łatwo - urażeni poczuli się wszyscy Argentyńczycy!