Jak wspominali uczestnicy pogrzebu, poczatkowo wszystko przebiegało w standardowy sposób. W pewnym momencie ksiądz Briese stwierdził, że przed rozpoczęciem mszy żałobnej „jedna z osób obecnych w kościele zniszczyła święty kielich”. Córka zmarłej wspominała: - To wtedy rozpętało się piekło. Ksiądz dosłownie zacisnął mikrofon w ręku i powiedział, że nie będzie pogrzebu ani żadnej mszy. Na koniec rozkazał „zabrać tę rzecz” (odnosząc się do trumny z ciałem zmarłej kobiety) i wynosić się z jego kościoła, po czym wezwał policję. Podkreśliła przy tym, że parafia, w której miał odbyć się pogrzeb została wybrana nieprzypadkowo, gdyż to w niej chrzczona była zmarła kobieta.
Wezwani przez księdza funkcjonariusze eskortowali rodzinę i wszystkich zgromadzonych do innego miejsca, w którym później odbył się pogrzeb.
Sam ksiądz po jakimś czasie ochłonął i zamieścił w sieci swoje przeprosiny. Jak twiedził, do skandalicznej sytuacji doszło w wyniku "poważnego nieporozumienia" po czym tłumaczył, że cała sytuacja była spowodowana frustracją. Podkreślił przy tym jednak, że wypowiedział słowa, których nie powinien był używać. Jak napisał: - Całą sytuacja spowodowała, że moja frustracja się wylała… Wypowiadałem słowa, których nigdy nie używam i potraktowałem ludzi, z którymi żyję i którym poświęciłem życie, w sposób nieakceptowany. Jest mi wstyd i szczerze przepraszam.
Ks. Briese został już tymczasowo odsunięty od wykonywanych obowiązków. Jego przełożeni wydali krótki komunikat, w którym napisali: - To, co wydarzyło się w parafii St. Mary’s nie odzwierciedla podstawowego powołania Kościoła katolickiego do poszanowania i wzmacniania godności danej przez Boga każdej osobie. Teraz kontrowersyjną sprawę bada waszyngtońska archidiecezja.
W sieci pojawił się już film, na którym widać dokładnie zachowanego duchownego: