Delegaci kilkunastu krajów na znak protestu przeciwko słowom Ahmadineżada opuścili salę obrad.
Po obrażeniu izraelskich polityków z sali natychmiast wyszli przedstawiciele Francji, Danii i Finlandii. Wychodzący ostentacyjnie przeszli tuż pod podium, na którym stała irańska głowa państwa. A co na to sam Ahmadineżad? Nic, dalej przemawiał.
Z kontrowersyjnym przywódcą Iranu jeszcze przed oficjalnym startem konferencji spotkał się nie tylko sekretarz generalny ONZ, ale również prezydent Szwajcarii Hans-Rudolf Merz.
To rozwścieczyło Izrael, który natychmiast wezwał na konsultacje do kraju swego ambasadora w Szwajcarii. Irańska agencja Fars podała, że w trakcie rozmowy obu przywódców, Ahmadineżad nazwał państwo Izrael "najstraszniejszym przejawem rasizmu". Wyraził przy tym opinię, że "społeczność międzynarodowa stosuje dwa kryteria oceny łamania praw człowieka: inne w USA, a inne w Europie".
W prosteście przeciwko genewskiej konferencji jeszcze przed jej rozpoczęciem wystąpiło kilkanaście krajów, które odmówiły uczestnictwa. Wśród nich znalazła się Polska, Stany Zjednoczone, Włochy, Niemcy, Holandia, Nowa Zelandia, Australia, Kanada oraz Izrael.