Z najnowszego raportu nowojorskiego Wydziału Zdrowia (Health Department) wynika, że przez pięć lat, od 2010 liczba skarg wzrosła aż o prawie 45 procent (dokładnie 44.98%). Podczas gdy jeszcze pięć lat temu operatorzy miejskiej linii 311 przyjęli 10.534 zgłoszeń z dotyczących „szczurzego problemu” to już w 2015 skarg na gryzonie i prośby o interwencję zwiększyły się do 15.272. Plaga najbardziej narasta na Harlemie i brooklyńskim Flatbush, bo to właśnie z tyk okolic przyjęto największą liczbę zgłoszeń. Ale to nie oznacza, że w innych okolicach Nowego Jorku nie ma problemu. Jest, praktycznie wszędzie. Co więcej, jak podkreślają pracownicy Wydziału Zdrowia oraz radni miejscy, rozmiar plagi w rzeczywistości może być o wiele większy aniżeli pokazuje to najnowszy raport. Wiele osób bowiem nie zgłasza problemu ze szczurami władzom i nie prosi o interwencje: jedni nie wierzą, że to cokolwiek pomoże, inni zamiast czekać na miejskich inspektorów działają na własną rękę. W związku z narastającym problemem miasto stosuje dostępne mu środki zaradcze: najczęściej są to spryskiwania i wykładanie trucizn. A to, że dzieje się tak coraz częściej widać gołym okiem chociażby to po licznych plakatach i tablicach pojawiających się na budynkach, korytarzach, w parkach czy na stacjach metra, z informacjami, że zastosowano tam środki szczurobójcze.
Skargi na gryzonie rosną w rekordowym tempie Szczury atakują NYC!
Są wszędzie i jest ich coraz więcej – w parkach, na peronach metra, na ulicach czy klatkach schodowych... Szczury rozpanoszyły się w metropolii i dużo bardziej bardziej niż kiedyś dokuczają nowojorczykom. Liczba skarg na te gryzonie rośnie w rekordowym tempie.