Zaczęło się od słusznego oburzenia po zabójstwie niewinnego czarnoskrórego Amerykanina przez policjanta, ale demonstracje przeciwko rasizmowi i brutalności policji przerodziły się w regularne zamieszki, połączone z plądrowaniem sklepów czy dewastowaniem przypadkowych samochodów. W tłum soldaryzujących się z ruchem "Black Lives Matter" wmieszali się zwykli bandyci, którzy szukają okazji do awantury i kradzieży. A czy to, co ostatnio zdarzyło się w Wielkiej Brytanii, to przejaw słusznego oburzenia czy akt chuligański? Chodzi o zburzenie znanego w Bristolu pomnika.
Pochodząca z XIX wieku figura przedstawiająca XVII-wiecznego kupca i filantropa Edwarda Colstona już wcześniej wywoływała kontrowersje. Bo zasłużony dla miasta obywatel zajmował się też niestety handlem niewolnikami. Przy okazji zamieszek tłum obalił rzeźbę, a potem jeden z demonstrantów udał, że ją "poddusza", tak jak brutalny policjant dusił zabitego czarnoskóego George'a Floyda. Następnie pomnik oblano farbą i zrzucono do rzeki. Brytyjscy politycy podzielili się w sprawie zniszczenia figury. Jedni chwalą jej zburzenie, inni potępiają akt wandalizmu.