Pasażerowie mają już serdecznie dość. A ich frustracje są jak najbardziej uzasadnione. Nie dość, że metro spóźnia się z powodów usterek technicznych i sygnalizacyjnych, to jeszcze dochodzą do tego pożary wywoływane przez śmieci. Jakiś czas temu "mądre głowy" z MTA wpadły na pomysł, by usunąć z peronów kosze na śmieci, co miało ich zdaniem... zredukować ilość odpadów. Oczywiście efekt był odwrotny, więc kosze wróciły.
Być może jednak pojemników jest za mało, bo lądujące na torach odpady to poważny problem. Śmiecą nie tylko pasażerowie, ale też bezdomni, którzy w tunelach moszczą sobie legowiska. A jeden papierek na torach i iskra wystarczą, by sparaliżować metro. W poniedziałek wydarzyło się to dwa razy. Najpierw w czasie porannego szczytu na liniach: A, B, C, D, a później w czasie wieczornego na N, R, W.
Nowojorczycy zachodzą w głowę, dlaczego MTA, które ma ciągle tylu robotników na torach, nie może ich posprzątać. MTA tłumaczy, że zbiera śmieci, ale efekty, jak widać, są słabe.